Nadal nikt nie wie dlaczego nie zrobiliśmy zdjęcia grupowego...

Co prawda nie gorącym już piórem, ale relację z MegaZlotu w Rykach nareszcie doprowadzam do szczęśliwego końca. Wyjazd na to wydarzenie planowaliśmy od dłuższego czasu – jeszcze samochodem zastępczym ze stajni Forda, zakupionym głównie dla obszernego wnętrza. Udało nam się jednak w skromny sposób zaakcentować przynależność klubową za sprawą niewielkich dodatków :)

 

Przed wyruszeniem w drogę nieopatrznie potwierdziłem w ustawieniach nawigacji opcję „Czy chcesz podróżować miejscami, których jeszcze nie odwiedziłeś?” - nie żałuję! Takiej trasy życzę sobie za każdym razem – jadąc na MegaZlot osobiście zobaczyłem i rodzinie pokazałem Polskę, jakiej dotychczas nie widziałem. Autostrady i drogi szybkiego ruchu pozostawiliśmy obok – mknęliśmy bocznymi drogami przez polskie miasteczka i wioski, rozkoszując się ich urokiem i pięknem przyrody. Gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się, że wcale nie byliśmy pierwsi, gdyż kolega Zbycherski (notabene również z Katowic) był już na miejscu, trudno jednak było naszemu busikowi stanąć w szranki z jego śliczną, czerwoną strzałą. Z każdą chwilą było coraz więcej uczestników zlotu - ktoś zadbał o odpowiednie oznaczenie bramy wjazdowej. Coraz więcej klubowych Mazd zapełniało parkingi przed domkami.

 

Wieczorem wszyscy zmęczeni drogą i emocjami powitań powoli szykowali się do snu. Mało kto jednak wiedział, że kolega Rafał_ z ekipą wsparcia ruszył z domu późnym popołudniem i zanim usiedli przy wspólnym ognisku, to pojechali na lotnisko, aby z mozołem zaplanować OES wraz z ustawieniem szykan. Duże brawa dla tej ekipy za to poświęcenie – to ciężka praca i ogromne wyzwanie. Na szczęście nasi klubowi koledzy są ogromnie doświadczeni i nazajutrz tor przygotowany był perfekcyjnie. Wszyscy chętni od rana ustawiali się w kolejce, aby wykonać przejazd treningowy a koleżanka riśta wytrwale i sumiennie mierzyła każdemu czas przejazdu.

 

 

W sobotę, po zamknięciu bramy wjazdowej na lotnisko, rozpoczęło się parkowanie Mazd w parku maszyn, organizowanie logistyki, powitania z klubowymi znajomymi oraz zapoznawanie z nowymi forumowiczami.

Do dziś organizatorzy nie mają pojęcia w jaki sposób „udało się” zapomnieć o zdjęciu grupowym ze zlotu... Jak widać dobra pogoda i świetny nastrój tak mocno naładowały emocjonalne akumulatory, że każdy rwał się do konkurencji, odkładając na później tę część ceremoniału zlotowego. Aż w końcu... umknęło zupełnie.

 

 

MegaZlot to okazja do wzajemnego poznania się ludzi, którzy dotychczas znali się tylko dzięki forum. Jak widać świetnie sobie wszyscy poradzili, zostały nawiązane nowe przyjaźnie. Takie spotkanie jest również okazją do sprawdzenia własnych możliwości i skonfrontowania ich wzajemnie z innymi zlotowiczami. Nawet nasi najmłodsi forumowicze znaleźli coś dla siebie :) 

 

 

Dla chętnych mieliśmy dużo atrakcji w ramach konkurencji głównych a także hamownię, gdzie można było sprawdzić faktyczną moc silnika swojego samochodu. A dla tych, którzy nie przepadają za dużymi prędkościami szereg innych konkurencji – Test Stewarta, konkurs na Najgłośniejszy Wydech czy Najpiękniejszą Mazdę.

 

 

Po całym dniu pełnym emocji większość zlotowiczów udała się do ośrodka wypoczynkowego, aby odświeżyć się i przygotować na wieczorne atrakcje – wręczenie nagród oraz w spólny grill, choć tu troszkę zaskoczyło wszystkich przygotowanie jednorazowo całości grillowanego mięsiwa, ale... na zimno też smakowało :)

 

 

Już za rok mamy nadzieję spotkać się ponownie w jeszcze szerszym gronie, powspominać i przeżyć ponownie podobny bagaż emocji. Oby udało się pamiętać o zdjęciu grupowym ;)

 

(st)