Musiałem napisać ten wątek, bo walczyłem z kumplem prawie 6h
Ogólnie miała być to wymiana osłon przegubów zewn., osłon na amorkach i przy okazji łożysk na MacPhersonach.
Prawa strona, dzień wcześniej, poszła w miarę sprawnie, wszystko schodziło jak trzeba, no może oprócz sworznia wahacza – ciężko go było wyciągnąć.
A na drugi dzień jak myśleliśmy, że ta "gorsza strona" jest już za nami i zabraliśmy się za lewą to
żesz [tiiit] mać! Za żadne skarby nie chciał się wybić ani przegub ani sworzeń tak było zapieczone

A później także półoś z przegubu

. Jakiś cholerny japoniec-kafar chyba tą stronę montował i tak powbijał

A jak mój kumpel powiedział; przy montowaniu tej strony wiedzieli już chyba, że ta madzia idzie na eksport
W końcu, po ok 3,5h

, po zdjęciu zacisków, tarcz ham., amortyzatora, przegub jednak wyszedł z piasty przy pomocy ściągacza (takie cusio z gwintem), ale przy użyciu takiej siły, że mój kumpel – wprawiony fachman, jeszcze takiej nie używał (kręciliśmy nim poprzez rury-przedłużki). Po prostu po wielokrotnym zwątpieniu, napieprzaniu wieloma narzędziami z różnych stron i puszczeniu kilkuset (delikatnie mówiąc) inwektyw uzgodniliśmy, że kręcimy dotąd aż pieprznie ściągacz albo piasta, na której był zaczepiony, bo innego wyjścia nie ma ...i puściło
Poźniej jeszcze zeszłą 1h na wybicie przegubu z półosi

, wraz z pomocą drugiego wyrozumiałego kolegi (przyjechał specjalnie od dziewczyny o 22:30

)
Po złożeniu wszystkiego do kupy, zwarci ,ześcy i gotowi wróciliśmy zaraz po północy do domów
Dziekuję wszystkim za uwagę i życzę mniej "atrakcji" przy leczeniu mazdeczek
