Z Ursusa wyruszlismy w ekipie dwoch krwistoczerwonych "efek" chwile po 10. Holly zdazyl tylko wyjechac z myjni, a P0L4K poratowal mnie zelazkiem. Te otwierane swiatla i przetloczenia bokow rodem z RX-7 muskane porannym sloncem... Na zawsze pozostana legenda. Okolo 10.30 przyjechalismy na Kochanowskiego, gdzie przywital nas pan mlody... w koszulce i szortach
Za kierownica woskowanej 5h Miaty wpasowalem sie szybciutko za zlotego krazownika i podziwialem glowy naszych dzisiejszych gwiazd miedzy balonami. Rozkosz akustyczna zapewnialy ciagle sygnaly z klaksonow – szczegolnie w tunelach
Pelne uroku, cieniste uliczki wsrod pieczolowicie pielegnowanych roslin i klasycystycznej architektury sklonily nas do zwolnienia obrotow. Majestatycznie ustawilismy Mazdy w odswietnym wydaniu (tutaj pochwala Prezesa dla "glebii lakierow" oraz czernionych opon), a od frontu Starej Pomaranczarni zebrala sie juz rodzina panstwa mlodych. Nadszedl czas wesolych rozmow, masy zdjec i oczekiwania na godzine zero. Lekko zestresowani, Viola i Adam ostatnie chwile poswiecii na pozowanie do pamiatkowych fotek. Przenieslismy sie do budynku, gdzie mloda uroczyscie wprowadzil ojciec przy akompaniamencie muzyki z fortepianu. Oto Viola w jasnej, dlugiej kreacji, Adam zas w eleganckim garniturze staneli obok siebie – wobec zyciowej decyzji wiazacej serca, wiazacej ciala obraczkami. Zajelismy miejsca otoczeni renesansowymi rzezbami, wysluchalismy przemowienia, deklaracji swiadkow i wreszcie padlo znamienne "tak". Kwintesencja slubu minela szybko, a nasze gwiazdy wydawaly sie powazne i zdecydowane
Zagral marsz, a my z symboliczna lampka szampana w jednej i talerzykiem pysznego tortu w drugiej rece zajelismy kolejke do skladania zyczen. Sila stanowiska w Klubie przeemigrowalem na poczatek (na uklady nie ma rady), by po krotkim przemowieniu usciskac naszych kochanych nowozencow. Pozniej posypasly sie kolejne wrozby i marzenia na przyszlosc... Oby spelnione! Nadworni fotograficy nie odstepowali nas na krok. Viola otoczona bliskimi przemieszczala sie z jednego kata ogrodu w drugi, podobnie Adam – z krotka przerwa na papierosa. Odarta z dachu i przygotowana do podrozy poslubnej Miata zostala podstawiona pod Pomaranczarnie. Sama w sobie stanowila nie lada atrakcje dla przechodniow. Tak minela jeszcze dobra godzina, a gdy juz wszyscy nacieszyli sie dzisiejszym blaskiem panstwa mlodych, pozyczyli wszystkiego najlepszego i pozegnali – Violetka i Devil odjechali z Lazienek w kierunku Krakowa.
...nie moglismy jednak pozostawic ich jeszcze w blogiej samotnosci. Prawie 10 Mazd ruszylo przez stolice do McDonald'sa w Jankach – starą tradycją juz posilic sie i na spokojnie pozegnac z para mloda. Z pewnoscia nikt z nas na slubie w McD jeszcze nie byl, totez wzbudzilismy wielkie zainteresowanie. Cala paczka rozsiedlismy sie na lsniacych maskach, sprawe opalilismy, wreczylismy symboliczny prezent i au revoir. Na odjazd Devil wykrecil kompaktowego baczka, a kazdy delikatnie zapiszczal przy ruszaniu. Niech to beda fanfary szczescia od naszych Mazd – po prostu wszystkiego najlepszego!