Założyłem ten temat w razie gdyby któregoś z forumowiczów spotkała podobna niespodzianka.
Zacznijmy od początku.
Pacjent to mazda 6 GH 2009 kombi z R2 pod maską.
Pewnego dnia wracając z roboty w pewnym momencie nie byłem w stanie załączyć tempomatu i po chwili oślepił mnie CHECK ENGINE. Myśle sobie what the f***. Auto nie zamula, moc jak zwykle i silnik pracuje równo więc o co kaman?! Po podpięciu ELM z Forscanem wywaliło błąd czujnika "luzu" w skrzyni biegów -P0850. Po sprawdzeniu ceny nowego w ASO cycki opadły mi do podłogi. Następnego dnia postanowiłem sie do niego dobrać (umieszczony na deklu skrzyni centralnie od strony lewego koła – zaraz koło czyjnika biegu wstecznego), żeby na 100% stwierdzić jego uszkodzenie zanim zamówie nowy (jako, że jest to prosty czyjnik zamykający/otwierający obwód). Po odpięciu wtyczki (szara) i podłączeniu multimetru okazało się, że czujnik działa

. Winowajcą okazał się przerwany (właściwie przetarty) jeden z kabli wychodzący z wiązki głównej na silniku, który idzie do wtyczki tegoż czujnika. Okazało się, że w miejscu w którym wychodzi z głównej wiązki nie ma żadnego dodatkowego zabezpieczenia jak choćby plastikowa rurka czy coś. Podczas drgań pocierał o plastik, w którym wiązka biegnie wzdłuż silnika odsłaniając przewód miedziany. Dostała się woda z solą, wszystko zaczęło "kwitnąć" i urwał się na amen. Jak doczytałem później to ECU monitoruje prace skrzyni biegów za pomocą tego czujnika. Jeżeli kilkanaście razy stwierdzi zmienne warunki pracy silnika a nie "zczyta" wrzucania choć jeden raz luzu to zaświeca radosną pomarańczową kontrolkę zwaną "kranikiem", "helikopterem" czy jeszcze inaczej
Amen.