Mi jakiś czas temu wpadła w ręce książka Szafrańskiego i Bydlińskiego ("Narciarstwo od amatorów do zawodowców"). W sumie nie miałem jeszcze okazji zastosować ćwiczeń pokazanych w książce, ale myślę, że parę z nich fajnie się nada do szlifowania umiejętności. Więc jakbyś miał okazję, to polecam. Albo skany paru mogę podesłać
Kącik Narciarsko Snowboardowy
Generalnie w takich książeczkach (większość jest cieniutka...ale z drugiej strony po co czytać nie wiadomo ile teorii?
) są często pokazane fajne ćwiczenia.
Mi jakiś czas temu wpadła w ręce książka Szafrańskiego i Bydlińskiego ("Narciarstwo od amatorów do zawodowców"). W sumie nie miałem jeszcze okazji zastosować ćwiczeń pokazanych w książce, ale myślę, że parę z nich fajnie się nada do szlifowania umiejętności. Więc jakbyś miał okazję, to polecam. Albo skany paru mogę podesłać
Mi jakiś czas temu wpadła w ręce książka Szafrańskiego i Bydlińskiego ("Narciarstwo od amatorów do zawodowców"). W sumie nie miałem jeszcze okazji zastosować ćwiczeń pokazanych w książce, ale myślę, że parę z nich fajnie się nada do szlifowania umiejętności. Więc jakbyś miał okazję, to polecam. Albo skany paru mogę podesłać
loockas napisał(a):Przede wszystkim autor nie zaczyna nauki od pługu, a wręcz na każdym kroku neguje ten sposób nauki co jest odmienne ze zdaniem wielu instruktorów. Co z resztą widać na stokach.
No dziwisz się instruktor też chce zarobić
Tak jest wygodnie dla wszystkich
-
MACIEK
- Od: 26 paź 2013, 11:27
- Posty: 2259 (88/29)
- Skąd: SZY
- Auto: Mazda 6 GY RF-7J '07 GEJSZA by em_dzej
Pozwolę się odnieść. Przez parę lat szkoliłem się na instruktora ale ze względu na brak sniegu w Polsce i perspektywy zupełnie innej pracy odpuściłem dalsze inwestycje.
Pług jest dobry do nauki dla małych dzieci trzech zasadniczych powodów. Po pierwsze budowa nóg dziecka gdzieś do 7 roku życia sprawia że maluszek puszczony z góry w nartach wręcz automatycznie wprowadza narty właśnie w pług, w połączeniu z małą masą i strosunkowo krótkimi nartami (duże opory) nie pozwala na rozpędzenie się, tutaj dochodzimy do punktu drugiego czyli relatywnie bez specjalnego teoretyzowania dziecko znaczyna jeździć, coś się dzieje i krótko powiedziawszy nie nudzi się a to jest ważne szczególnie w szkoleniu mniejszych dzieci. Trzecia sprawa to budowanie pewnych nawyków które potem są podwalinami do poprawnej bezpiecznej jazdy i dalszego szkolenia. 70% ludzi na stokach (szczególnie w Polsce ale nie tylko) ma kompletnie zaburzoną pozycję na nartach, w większość osób jest odchylona w tył... nie dość że pewnych rzeczy nie da się wykonać a dwa powoduje to totalny brak kontroli nad nartami i jakakolwiek zmiana warunów lub inna niespodziewana zmienna (garb, mulda, inny narciarz, kopny śnieg, kępka trawy itp) może skończyć się słabo... Poprawnie wyrobiona pozycja którą najłatwiej jest wypracować w pługu daje naprawdę dobry start.
Ja tam powiem tak... ja zaczynałem się uczyć to dobre parę godzin spędziłem pochodząc w nartach pod górę, kiedy już narty były "zrośnięte" z nogami sam zjazd nie był taki trudny. Pojechałem na pierwszy obóz 2dni poźniej i mimo że na początku trochę brakowało mi techniki to sporo nadrabiałem tym że "czułem" narty.
A jeszcze w ramach ciekawostek... prawie każdy obóz instruktorski też zaczyna się pługiem i znam takich co mieli spory problem żeby dostać uprawnienia bo nie nauczyli się pługu
Swoją drogą [tiiit] ogląda się taki narciarzy co każdy zjazd traktują jak walkę o życie :–)
pozdrawiam
xMekpx
Pług jest dobry do nauki dla małych dzieci trzech zasadniczych powodów. Po pierwsze budowa nóg dziecka gdzieś do 7 roku życia sprawia że maluszek puszczony z góry w nartach wręcz automatycznie wprowadza narty właśnie w pług, w połączeniu z małą masą i strosunkowo krótkimi nartami (duże opory) nie pozwala na rozpędzenie się, tutaj dochodzimy do punktu drugiego czyli relatywnie bez specjalnego teoretyzowania dziecko znaczyna jeździć, coś się dzieje i krótko powiedziawszy nie nudzi się a to jest ważne szczególnie w szkoleniu mniejszych dzieci. Trzecia sprawa to budowanie pewnych nawyków które potem są podwalinami do poprawnej bezpiecznej jazdy i dalszego szkolenia. 70% ludzi na stokach (szczególnie w Polsce ale nie tylko) ma kompletnie zaburzoną pozycję na nartach, w większość osób jest odchylona w tył... nie dość że pewnych rzeczy nie da się wykonać a dwa powoduje to totalny brak kontroli nad nartami i jakakolwiek zmiana warunów lub inna niespodziewana zmienna (garb, mulda, inny narciarz, kopny śnieg, kępka trawy itp) może skończyć się słabo... Poprawnie wyrobiona pozycja którą najłatwiej jest wypracować w pługu daje naprawdę dobry start.
Ja tam powiem tak... ja zaczynałem się uczyć to dobre parę godzin spędziłem pochodząc w nartach pod górę, kiedy już narty były "zrośnięte" z nogami sam zjazd nie był taki trudny. Pojechałem na pierwszy obóz 2dni poźniej i mimo że na początku trochę brakowało mi techniki to sporo nadrabiałem tym że "czułem" narty.
A jeszcze w ramach ciekawostek... prawie każdy obóz instruktorski też zaczyna się pługiem i znam takich co mieli spory problem żeby dostać uprawnienia bo nie nauczyli się pługu
Swoją drogą [tiiit] ogląda się taki narciarzy co każdy zjazd traktują jak walkę o życie :–)
pozdrawiam
xMekpx
mekp napisał(a):Pozwolę się odnieść. Przez parę lat szkoliłem się na instruktora [...]
Normalnie jakbym słyszał moich znajomych z ostatniego wyjazdu -- też instruktorów, a kiedyś zawodników sekcji narciarskiej. Dokładnie to samo mówili dziwiąc się dlaczego instruktorzy starych ludzi uczą jeździć pełnym pługiem, sugerując co najwyżej półpług. Wspominali również, potwierdzam, że sporo instruktorów nie zdało egzaminu, bo nie umieli poprawnie jeździć... pługiem.
mekp napisał(a):Swoją drogą [tiiit] ogląda się taki narciarzy co każdy zjazd traktują jak walkę o życie :–)
Takich francuzów jest multum. Nic dziwnego że ASF musi wzywać żandarmerię na stoki żeby straszyć naszych instruktorów, skoro francuscy adepci wolą walczyć o życie sami.
Pozdor Myjk
Ja tam za bardzo się nie znam. Uczyłem się od pługu, ale uczył mnie pierwszy raz kolega (btw... z tego forum). I to było na zasadzie dociśnij języki, zrób pług i zapier... w dół – szybko załapałem
Jak zdecydowałem się już na lekcje pod okiem instruktora, to pług mogliśmy pominąć, bo to już umiałem. Obecnie mój poziom wygląda tak, że w pługu czuję się ok, a w jeździe "równoległej" muszę się skoncentrować, ale nie mam absolutnie problemu z eliminowaniem pługu. Myślę, że to jest kwestia kolejnych godzin ćwiczeń. Najbardziej jestem zadowolony z tego, że załapałem o co chodzi w pozycji na nartach i odpowiednim naciskiem na języki. Przed lekcją z instruktorem to nie było dla mnie takie oczywiste i w sumie jeździłem "na czuja" kombinując z postawą. Obecnie zapewne z boku wciąż wyglądam dziwnie i sztywno, ale tym się nie przejmuję. Kiedyś się nauczę, akurat w tym wypadku motywacji mi nie brakuje 
Ze szkoleniem dorosłych jest już trochę inaczej, inne budowa ciała, inna koordynacja, inny poziom percepcji i przyjmowania wiedzy teoretycznej... No i własnie ze względu na inną budowę ciała sama pozycja w pługu jest znacznie trudniejsza do wykonania.
Inna sprawa że egzaminy na instruktora wymagają nie tylko umiejętności samej jazdy co bardziej pokazywania ewolucji... Znam takich co na egzamin wybrali zły ubiór i nie zdali bo... nic nie było widać :–)
W Francji nie jeździłem ale we Włoszech czy Austrii różnica była w zagęszczeniu ludzi na stokach, jak masz siebie i 10m w każdą stronę to sytuacja jest znacznie bardziej komfortowa niż jak jest 5 ludzi na mkw i 4 z nich walczy o przetrwanie ja w Polsce :–) Znacznie mniej na czarne i czerwone pcha się początkujących – tam ludzie naprawdę biorą to pod uwagę u nas – zapraszam na FIS w Szklarskiej albo do Czarnej Góry.
Pewne rzeczy pozostają jednak nie zmienne – mało kto ogląda się przez ramię (szczególnie w długim skręcie) a i zatrzymywanie się za górką (wypłaczszczeniem) to norma. Eh... A potem jedziesz i się zastanawiasz czy w kogoś nie wjedziesz za chwilę.
pozdrawiam
Inna sprawa że egzaminy na instruktora wymagają nie tylko umiejętności samej jazdy co bardziej pokazywania ewolucji... Znam takich co na egzamin wybrali zły ubiór i nie zdali bo... nic nie było widać :–)
W Francji nie jeździłem ale we Włoszech czy Austrii różnica była w zagęszczeniu ludzi na stokach, jak masz siebie i 10m w każdą stronę to sytuacja jest znacznie bardziej komfortowa niż jak jest 5 ludzi na mkw i 4 z nich walczy o przetrwanie ja w Polsce :–) Znacznie mniej na czarne i czerwone pcha się początkujących – tam ludzie naprawdę biorą to pod uwagę u nas – zapraszam na FIS w Szklarskiej albo do Czarnej Góry.
Pewne rzeczy pozostają jednak nie zmienne – mało kto ogląda się przez ramię (szczególnie w długim skręcie) a i zatrzymywanie się za górką (wypłaczszczeniem) to norma. Eh... A potem jedziesz i się zastanawiasz czy w kogoś nie wjedziesz za chwilę.
pozdrawiam
mekp napisał(a):Pewne rzeczy pozostają jednak nie zmienne – mało kto ogląda się przez ramię (szczególnie w długim skręcie) a i zatrzymywanie się za górką (wypłaczszczeniem) to norma. Eh... A potem jedziesz i się zastanawiasz czy w kogoś nie wjedziesz za chwilę.
Ja się staram odwracać, co czasami dla mnie jako początkującego nie jest proste. Z zatrzymywaniem się coś w tym jest. Mnie jednak najbardziej irytują ludzie, którzy zatrzymują się na przestrzeni przeznaczonej do wyjazdu z wyciągu. Rozumiem jak ktoś ma problem, przewróci się, potknie, ok. Ale kurde zatrzymywanie się na środku tej drogi i ubieranie gogli, zakładanie desek czy poprawianie majtek niesamowicie mnie denerwuje. Druga sprawa to miejsce do zatrzymywania się na dole stoku – to samo. Zamiast odjechać w bezpieczne miejsce, to zatrzyma się pajac i zaczyna odpinać narty/deskę, rozbierać się, albo co gorsza stoją w grupie i dyskutują...
Byłem dzisiaj znowu w Istebnej. Kurcze jak pogoda się nie zmieni, to za 2 tygodnie nie będzie już po czym jeździć. Widziałem na kamerkach, ze w nocy ostro naśnieżają, bo jest w okolicach -2/-3, ale co z tego jak o 10:00 było już 6 stopni, a o 12:00 jak kończyłem było... 12!. Do 10:00 jeździło się ok, potem już śnieg spływał ze stoku 
Może za rok. Jak mi młodsza podrośnie, a ja będę mógł pozwolić sobie na urlop
Tam na 4h nie wyskoczę
Beskid śląski w moim wypadku ma te zaletę, że do najbliższego stoku mam z 70km, a do najdalszego 90km 
Tylko koszta "troszkę" większe... Nie mniej ja w tym roku (z resztą jak w poprzenim) zupełnie odpuściłem sobie Polskę i jadę do Livigno. Wypdadło jednak że będę w okolicach Czarnej Góry w następny weekend. Był ktoś? Jakie warunki?
pozdrawiam
Maciej
pozdrawiam
Maciej
No ja sobie jeżdżę po polskich stokach bo mam blisko. Poza tym do nauki dla mnie warunki są wystarczające. Wstaje rano, jadę na 4h się pobawić i wracam do domu na obiad. Cenowo z paliwem i kawą na stoku zamykam się spokojnie w 100zł. Na dodatek jeżdżę sam, więc przy 2-3 osobach pewnie zmieściłbym się z w 60zł. Dzisiaj warunki drogowe były znacznie lepsze niż ostatnio, dojazd do Istebnej z domu to dokładnie 1:15h bez przeginania z prędkością 
No i tego zazdroszczę 
Wiadomo, dobrze pojechać na konkretny wyjazd w Alpy (a najlepiej to i trzy wyjazdy
), ale raz, że nie zawsze się uda czasowo i kasowo, a dwa – fajnie pojeździć w międzyczasie w okolicy i się zrelaksować. Fajna sprawa.
Wiadomo, dobrze pojechać na konkretny wyjazd w Alpy (a najlepiej to i trzy wyjazdy
W sobotę i niedzielę byłem w Bukowinie na Rusińskim Wierchu. Pogoda piękna, śniegu pod dostatkiem. Otwarta już jest szybka 6-osobowa kanapa, dzięki temu pięknie przygotowany i utrzymany stok na starej 4-osobowej był tym razem mocno odciążony, w stosunku do pierwszych dni styczniowych, kiedy to byłem tam pierwszy raz.
Dzisiaj mały rekordzik. 22 zjazdy w cztery godziny na trasie K1 850 m.
http://m.rusin-ski.pl/
wydziargane na petrowym SGS4
Dzisiaj mały rekordzik. 22 zjazdy w cztery godziny na trasie K1 850 m.
http://m.rusin-ski.pl/
wydziargane na petrowym SGS4
Fajnie że jest coraz więcej miejsc gdzie można pojeździć, ale czy kiedykolwiek dorównamy z infrastrukturą zachodowi? Czy uda nam się stworzyć np jeden karnet w całym Zakopanem ? :–)
-
KamikLu
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość