Wreszcie stopniał śnieg i mimo szkód, jakie wyrządziła zima na naszych drogach można znaleźć odcinki całkiem "przyjemne".
Niestety, kiedy chciałem w końcu przepłynąć się z moją przyjaciółką Magdaleną po pięknej bezdziurnej drodze usłyszałem jej pojękiwania, że coś jej jest. Na pierwszy rzut ucha wyglądało na łożyska, ale że odgłosy pochodzą z przedniej części to raczej ten wątek odrzuciłem, gdyż przed zimą wyposażyłem moją laseczkę w dwa nowe łożyska. No i zacząłem myśleć o najgorszym... SKRZYNIA! O nie! Poleciałem szybciutko do sklepu po olej żeby ją reanimować, potrzebne było do tej operacji 2,7L -kupiłem 2,5L (dwie setki zostawiłem starego) półsyntetyka angielskiej firmy Carlube 75w90, producent zaleca pełny syntetyk, ale Madzia jest już w wieku gimnazjalnym, więc na "mleko" jest już za stara ;–) W garażu jak zostaliśmy sami dość szybko się spuściła... czarna ciecz która kiedyś zwała się olejem. I w tym miejscu chcę obalić mit o dożywotniej wymianie! Słyszałem już nie raz że w tych autach nie trzeba wymieniać oleju w skrzyni (niech dorwę tego co to powiedział ;–) Oczywiście wymiana nie dała większego rezultatu i tym samym przymierzam się do wymiany łożysk w skrzyni. Dopóki nie zbiorę wszelkich informacji jak to się robi i jakie są koszta takiej naprawy pozostanę przy mojej jęczącej koleżance. Wszystkich obeznanych w temacie proszę o mądre rady!
Poniżej zamieszczam foto z przebiegu wymiany oleju, następne dołączę z naprawy ;–)




