Kilka filmów ostatnio obejrzałem sobie:
Wyścig – bardzo fajny, nie przynudzał, akcja spoko. Nawet ludzie średnio zainteresowani motoryzacją oglądają zaciekawieni. Bezcenni są ci włosi, którzy proszą Laudę o poprowadzenie ich BMW
To już jest koniec – spodziewałem się głupoty i absurdu, powodujących, że będę się turlał ze śmiechu. Była głupota i absurd, śmiechu prawie nie było :/ Albo ja się zestarzałem, albo głupie amerykańskie komedie są już jedynie głupie i z komediami nie mają nic wspólnego. Zdecydowanie nie polecam.
Niepamięć – całość średnia, ale do przełknięcia, wydaje mi się, że był tam potencjał na trochę więcej. Jak ktoś lubi takie kino i ma wolny wieczór to można.
Człowiek ze stali – film jako zbiór akcji, efektów itd. całkiem spoko. Superman jako superbohater kiepski – zdecydowanie przyćmiony przez aktorów drugoplanowych, nijaki. Parafrazując klasyka: "To jakaś popierdółka a nie Superman".
R.I.P.D Agenci z zaświatów – budżetu nie brakowało, a wyszło właściwie nic. Taka zapchajdziura – do strawienia, ale w pamięci nie pozostaje. Uliczny ostry kebab już jest lepszy, bo jak go strawisz, to jeszcze o sobie przypomni – ten film nie przypomni o sobie niczym. Jednak nie będzie też po nim czkawki ani sensacji żadnych, więc jeżeli nie ma zupełnie nic innego (nawet archiwalnych odcinków Klanu z Ryśkiem i młodym Maćkiem) to lepsze to, niż M jak Miłość

Czas na miłośc – babski film, ale niekoniecznie z szufladki "komedia romantyczna". Kilka razy naprawdę się szczerze uśmiałem, zobaczyłem ludzkich bohaterów. Oglądało się przyjemnie i sympatycznie – z tych sześciu filmów wyżej oceniam tylko wyścig