Mam nadzieję że nie powielam wątków, szukałem rozwiązania na forum ale opisane sytuacje nieco się różnią od mojej (chociaż pewnie większości się tak wydaje
Przechodzę do sedna.
Mazda 323 BJ, 1999 rok, 2.0 ditd, 90km. Przebieg 130000km – możliwe, że prawdziwy (jest papierek belgijski)
Problem tkwi w odpaleniu Madzi na zimnym silniku, nie tylko po postoju nocnym, ale także gdy, np. wychodzę z pracy po kilku godzinach – wystarczy, że silnik ostygnie. Kręcę i nierzadko po dobrej minucie dopiero załapie i odpali (całe szczęście że chociaż akumulator jest zdrowy). Gdy rozrusznik pracuję, do czasu odpalenia, silnik nie daje znaku życia, tylko z rury wydechowej leci siwy dym – w sumie to sporo tego dymu jest. Jak już odpali to pracuje normalnie, na zimnym i ciepłym silniku, w pełni czuć zawrotną moc 90 koni
Męczę się z tym już od dłuższego czasu, w zimę kilka razy zajechałem akumulator i miałem nadzieję, że z wiosną mu się poprawi, jednak zamiast tego mam wrażenie, że trzeba kręcić jeszcze dłużej...
A teraz co już sprawdziłem:
bezpieczniki, przekaźniki, świece, sprawdzenie baku, rozrząd i filtry przed zimą (przed wymianą było to samo), ostatnio mechanik zapewnił mnie że przewody paliwowe też grają.
Niestety tak jak 90% posiadaczy samochodów za kierownica jestem cwaniak, ale jak trzeba pogrzebać pod maską to już fizyka kwantowa wydaje się prostsza. A nie mam już pojęcia co sprawdzić dalej.
Dzisiaj własnoręcznie (mój mały mechaniczny sukces
P0216
P0162
P0038
Proszę o jakieś wskazówki gdzie dalej szukać, bo boję się, że niedługo Madzia nie będzie już chciała odpalić...
Pozdrawiam wszystkich
ps. Z góry przepraszam za małą nowele jaką tu popełniłem