Wczorajszy, wieczorny wykład z przedmiotu o jakże interesującej nazwie – Aspekty prawne informatyki. Wykładowca tłumaczy działanie prawa na przykładzie prawa do znaleźnego.
Wykładowca:
No dobrze, więc ustaliliśmy już, że oddanie rzeczy znalezionej nie jest wyrazem dobrej woli, a obowiązkiem obywatela, za niespełnienie którego grożą sankcje karne. Przejdźmy zatem już do samej kwestii znaleźnego. Znalazca (...) może żądać znaleźnego w wysokości jednej dziesiątej wartości rzeczy (...). Proszę państwa, ale – co to znaczy żądać? Dlaczego, na przykład, nie – prosić?
Po chwili ciszy dało się usłyszeć damski głos:
Bo... prośby nie musi się wysłuchać, a żądanie trzeba spełnić?
Wykładowca zaś – przyjmując pobłażliwą minę, odrzekł:
Panowie... Żądajcie od tej pani.

Jej pamiętnik:
Dziś mój mąż zachowywał się bardzo dziwnie. Zaplanowaliśmy wieczorem wyjście do restauracji na kolację. Poszłam z koleżankami połazić po sklepach i trochę się spóźniłam.
Przypuszczam, że zauważył moje spóźnienie, ale nic nie powiedział. Rozmowa nie kleiła się. Zaproponowałam, byśmy poszli do jakiejś zacisznej knajpki, w której moglibyśmy spokojnie porozmawiać. Zgodził się, ale nie był przy tym zbyt rozmowny. Pytałam, co się stało, a on w odpowiedzi mówił, że nic. Próbowałam to wyjaśnić, obawiając się, że może jest na mnie zły, ale on nie przyznawał się i twierdził, że nie ma się czym martwić.
W drodze do domu powiedziałam mu, że go kocham, ale w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i nadal w skupieniu patrzył na drogę. Dlaczego nie odpowiedział, że też mnie kocha?
W domu oglądaliśmy telewizję i też nie porozmawialiśmy normalnie. Czułam, że on myśli o czymś i to coś go zdenerwowało. Poszłam spać. Po 15 minutach przyłączył się do mnie, ale ciągle nie był dla mnie czuły, nawet mnie nie objął. Gdy zasnął, rozpłakałam się. Nie mogę zrozumieć, co zrobiłam nie tak. Za co się na mnie obraził?
Jego pamiętnik:
Motocykl nie chce odpalić... nie mogę dojść dlaczego.