Wczoraj miałem taką sytuację:
Podczas jazdy do Poznania po przejechaniu ok 110km (jechałem akurat wolno przez wioskę) zgasł mi silnik. Przy wolnej jeździe (i skrzynia automatyczna) silnika właściwie nie słychać więc zauważyłem że silnik zgasł, dopiero jak przestał reagować na gaz. Udało mi się dotoczyć na przystanek autobusowy i tam już zostałem. Nie udało mi się już uruchomić silnika. Rozrusznik kręcił normalnie. Kontrolki na zegarach zachowywały się normalnie. Wyglądało tak, jakby zabrakło paliwa lub nie było iskry. Paliwa miałem pół baku. W końcu po wielu próbach dałem za wygraną i zadzwoniłem po lawetę. Przyjechałem z autem do domu i postawiłem w warsztacie. Dziś mechanik dzwonił, że nie ma iskry a godzinę później że powodem jest chyba uszkodzony czujnik położenia wału. Czy jest możliwe, aby czujnik położenia wału był przyczyną braku iskry?
Czy miał ktoś może taki przypadek?
PS. Ta awaria okazała się zaraźliwa bo po rozładowaniu mojego auta, laweta też nie odpaliła. Kierowca poszedł do domu piechotą