Nie ogarniam tej kuwety...
Dziś samo się naprawiło – po dwóch latach! Maska nie otwierana od miesiąca.
Obroty znowu opadają powoli a zdejmując nogę z gazu nie czuć mocnego hamowania.
Inne objawy, których nie było:
– wysokie jałowe obroty, około 1200 (po jeździe i zatrzymaniu, bo zaraz po odpaleniu około jest 700-800)
Więc sobie myślę – za wysokie to skręcę je trochę w dół, udało się stoją na 700-750.
Efekt – znowu obroty opadają bardzo szybko i czuć wyraźne wyhamowywanie.
Więc znowu macha w górę, obroty pół obrotu śrubą więcej na 750-800.
Efekt – obroty dalej opadają bardzo szybko i mocno hamuje, ale po 3 kilometrach znowu się naprawił obroty opadają powoli a zdejmując nogę z gazu nie czuć hamowania i poszarpywania.
Wcześniej przez 2 lata kręcenie śrubą na przpustnicy kompletnie nic nie dawało (w serwisowym jak i bez niego) oprócz odpowiednio zwiększonych bądź zmniejszonych obrotów – szybkie opadanie nie ustępowało i mocno hamował silnikiem.
Najlepsze jest to, że Xed chyba się wystraszył bo na weekend zaplanowałem podniesienie kolektora i wymianę uszczelki pod nim, bo coś mi podpowiada, że ona mogła być winna – pomimo zakładania jej przez
Wieśka
Regulacje dokonywane bez serwisowego trybu.
Aż sobie opis zmieniłem na "Xedos 6 – auto zagadka"
Chyba nawet najstarsi Indianie nie znajdą przyczyny...
Czy mrozy są przyczyną tego, że mu się polepszyło nagle ?
Czy uszczelka pod kolektorem ssącym może być przyczyną czy tkwi to w regulacji przepustnicy?