Zacząłem o 10. powolutku, zdjąłem osłonę zegarów, wymontowałem zegary, wyjąłem radio, kratkę nadmuchu, obudowę tunelu (ze skórami na ręczny i biegi), wykręciłem schowek, rozmontowałem wiele innych plastików. Zacząłem się dobierać do jakichś tajemniczych śrubek, wkręconych jakby od tyłu w dziurze po zegarach (ciekawostka – nie ma linki od licznika, wszystko elektroniczne)...męczyłem się z nimi z 2 godziny, i dałem se siana. I bardzo dobrze (niestety sporo wykręciłem, teraz będę musiał je wkręcić). Zwróciłem uwagę na mocowanie belki, w poprzek auta na podszybiu. Wykręciłem 2 sruby z prawej, lewej, cztery na dole (mocowanie do podłogi metalowego stelażu – tego w czym radio m.in.). Odkręciłem kolumnę kierownicy (akurat leżałem pod spodem, po wykręceniu ostatniej śruby dostałem kierownicą w łeb). Przeżyłem. Porozpinałem wiązki. Poszarpałem, poruszałem. Poszło. Zdemontowałem cały układ ogrzewania (dmuchawa, parownik, mieszacz, nagrzewnica). I o to mi chodziło........
Skończyłem ok. 17. Nie robiłem non stop – czasami fajeczka, sikanie etc. Auto zostawiłem rozbabrane, jutro rano śmigam do poznania po części, i będę składał.
Jestem z siebie dumny, że tak na żywca, bez praktycznie żadnej wiedzy poradziłem sobie....
Muszę to jeszcze jednak wszystko z powrotem poskładać do kupy
Nightcomer już wiem, co przechodziłeś u siebie w 626. Przeczytać a poczuć na własnej skórze.....