Zaraz jak ustał młyn autem i wszystko się w końcu zatrzymało, po tym jak wysiadłem i zobaczyłem co zostało z Audi, pomyslałem że XEDOSA to pewnie nawet na częśći nie sprzedam. Złapałem latarke, świece na lawete, patrze, a tu XEDOSIK, jakby nigdy nic, spięty pasami, w tej samej pozycji jakiej został załadowany. Obszedłem go chyba z 5 razy i NIC. Normalnie NIC, no może poza małym odpryskiem lakieru na łączeniu tylniego zderzaka
Wszyscy aż zaniemówili.
No ale co tu teraz zrobić o 03:00 nad ranem w ulewie jaka rzadko się zdarza. Na szczęście, wylądowaliśmy na przeciwnym pasie, ustawieni zgodnie z kierunkiem jazdy. Środek nocy, auta przelatują przy nas bez hamowania, albo niedaj boże gdyby któreś zaczęło ostro hamować, dopiero by była jadka.
Na szczęście mój koleś czech Jurii (POZDRO), zatzrymał jakieś auto i po kilku perypetiach załatwił nam transport (a mieliśmy 350km do domu). Auto-laweta zapakowała na siebie audi, podczepiła mazde na przekoszonej lawecie i po 9 godzinach byliśmy w Zielonej Górze,
Prawda jest taka że XEDOS uratował nam życie. Gdyby nie jego waga i to że został dobrze spięty pasami to byśmy się przewalili przez tą lipną barierkę i w najlepszym wypadku poleżelibyśmy z pół roku w szpitalu i to nie wiem czy w komplecie.
Na dzień dzisiejszy XEDOSik ma wyciągniętą turbine (oddana do regeneracji), na dniach bede wiedział co ją boli. Planuje jeszcze zajrzeć w panewki i korbowody, bo ten stukot nie wygląda mi na pochodzący od turbo.
Pozdro for ALL
ps. mam nadziej że zreaktywują 9 do zlotu w Poznaniu, a jak nie to wpadne moją starą 9