dziś na przeglądzie – wyjątkowo nie u zaprzyjażnionego pana diagnosty- sprawdzono numery nadwozia, amortyzatory, hamulce, światła, spaliny (uważam, że badanie było pobieżne – czy to dobrze – kwestia subiektywna
![krzywy :]](./images/smilies/krzywy.gif)
). Przeglądu nie dostałem, bo jedno tylne koło nie hamowało. Gość był w porządku, powiedział co nie tak, i że za przegląd mnie nie skasuje, jak naprawię mam wrócić. Pomijając fakt, że wkurwił mnie serwis CARMANN, który w zeszłym roku naprawiał cały układ hamulcowy, i jak widać nie naprawił, to cieszy mnie fakt, że następną razą auto dostanie stempel w cuglach, a że chcę je sprzedać znajomemu, to uczynię to z czystym sumieniem. Sprawa nie dotyczy mazdy.
Kiedyś jak byłem na innym przeglądzie, facet uczepił się pękniętego delikatnie szkła przedniego reflektora, małego pęknięcia szyby przedniej (w rogu) oraz...głośników w tylnej półce auta... (panie, przy uderzeniu, jak to poleci to łeb zmiażdży). Sprawa nie dotyczyła mazdy.
Co do zasady przeglądy przechodzę jednak bezboleśnie – dlaczego – BO DBAM O SAMOCHÓD!!
A odpowiedzialność diagnosty kończy się po wyjechaniu za bramę stacji diagnostycznej, "wszystko przecież w momencie wbijania stempla było ok, to już za bramą się zepsuło

" albo "w razie kontroli, to tego uszkodzenia nie było gdy był pan u mnie, prawda?"(tak mi tłumaczył znajomy pan diagnosta)...