Mam na imię Bartek, 23 lata. Chciałem napisać coś o kupnie Mazdy dla ludzi, którzy nad tym rozważają. Byście zawsze pięć razy sprawdzili auto a szósty raz dla upewnienia. Tekst nie ma na celu zniechęcania ludzi do marki. Ma na celu pokazania że trzeba być czujnym i uczyć się na cudzych błędach. Napisałem to pod wpływem emocji, jeśli zły dział, usunę najwyżej.
No więc moja przygoda z moją obecną Mazda rozpoczęła się w tamtym roku. Tuż po zdaniu prawa jazdy. 18.06. 2019 odebrałem plastik. Byłem mega napalony (dosłownie) na te samochody. Ładna linia nadwozia mnie chyba najbardziej urzekła. Jako że zaczynałem dopiero nową, nową lepszą prace a byłem po skończeniu technikum, fundusze były dopiero ciułane. Tak pokrótce. Udało mi się uzbierać 4000 polskich złotych. Dużo, nie dużo.
Wracając do meritum, szukałem prężnie swojego pierwszego samochodu, spod znaku rozwiniętych skrzydeł. Przeszukałem multum ogłoszeń w Świętokrzyskiem i natrafiłem na takie jedno, bardzo w sumie fajnie wyglądające. Mazda 6. 2004. 2.0D. 136KM. Udałem się z moim śp. tatą (który notabene zmarł miesiąc później) na oględziny. Wszystko fajnie przebiegało, auto wyglądało na cacy w sumie. Nawet nie skroiłem się że mam walniętego ksenona po lewej stronie bo świecił się na blado niebiesko. Kij tam. Oczywiście, przeszukałem forum Mazdy to i jeszcze inne. Myślałem że pozjadałem rozumy i wszystko już wiem na temat zakupu i jak sprawdzać. Myliłem się.
No więc, obejrzałem ją, pierwszy raz za kółkiem na wpół swojego już auta (bo wiedziałem ze je kupie). Obejrzałem dół, no tutaj progi wyglądały w porządku. Wyglądały. Trochę zjadało tył auta ale to trochę. Przeżyjemy.
Dodałem że to był anglik? Nie? No proszę. Bo samemu przy zakupie tego nie wiedziałem. Ogarnąłem to kiedy dziewczyna wysiadała z auta z zapalonymi ksenonami. Ja otwieram drzwi, nie piszczy. Ona otwiera, piszczy. Dwa elektryczne fotele w Maździe na przedzie? To taki standard, prawda? Raczej nie inaczej. Rozumiecie sami. Pierwsze auto jak coś niesamowitego. Twoje i już.
No więc, tata jako że też zbytnio się nie znał na tym przyklepał pomysł i na pierwsze auto w sam raz żeby sobie pojeździć i najwyżej na szrot jak się dorobię na nowe. Zakupiłem rdzewiaka. Wracam sobie z miejscowości, dajmy że A do mojej, B. Po drodze zajeżdżam na stację benzynową. Pierwsze tankowanie, Panie. Czułem się jakbym zalewał Roysa. Tyle że dieslem

Jadę do siebie. Przejechałem jakieś 30-40 km. Temperatura w górę. Wysiadamy z tatą na stacji, ta się gotuje. Dzwonie do sprzedawcy. On nie wie co się może dziać w sumie i sorki. I wtedy popełniłem błąd. Zamiast ją oddać, to postanowiłem dojechać do B i co dalej to się zobaczy. Co 15 km postój by się nie zagotowała do końca. Dojeżdżam do domu, ta się dalej gotuje. Swoją drogą napisałem nawet wtedy post tutaj na forum o tym.
Oddałem do mechanika, przyjaciela taty z którym się znał od małego. Mówi żeby ją oddać albo żeby mi spuścił z ceny. Dogadujemy się, ok, 1000 zł mam oddane. Okazało się ze termostat był wycięty. Tak, wycięty, na ciągłym odpaleniu. Zaje..
Odebrałem go. Z oględzin jakie zrobił Pan Mechanik . Auto to przekładka na europejczyka, było trzaśnięte w pupę. W sumie wrak. Piątkę wyrzuca bo wyprzęgnik i skrzynia to już trup . Dwumasa to jedno-masa jakoś przerobiona, sprzęgło nie istnieje. Trup w sumie. A, mówiłem że był po niby remoncie silnika? Chce w to wierzyć. (tego że to jedno-mas mi sprzedawca nie powiedział a wiem że będzie czytał ten wątek, nie ładnie kolego postąpiłeś). Hitem jest fakt że kupiłem od sprzedawcy nową skrzynię biegów. Miałem kupić też drzwi przednie prawe bo miałem już lekką kolizję z barierką ale ciul tam. Sama skrzynia. No i co?
I się zaczyna:
– OC z kosmosu, dam radę, będę sam opłacał, chce budować sobie składki (2200 zł w Hestii)
– Zakup dwumasy LuK'a komplet plus skrzynia – 2050 zł + 450 zł (własny zakup)
– Wahacz przód do wymiany komplet – 1000 zł. (własny zakup)
– Nowe opony bo te.. szkoda gadać – 1200 zł Nokian Weatherproof (własny zakup)
– Robocizna 1200 zł
– Zestaw filtrów + olej Motul 5w30 – 250 zł (własny zakup)
– Podkładki po wtryski oryginalne – 80 zł (dałem się zrobić w konia, zwykłe miedziane kosztują 1zł
– Uszczelniacz wtrysku – 220 zł (własny zakup)
– Radio polift komplet w b.db stanie – 410 zł (własny zakup)
– Kabel do radia 10pin – 36zł (własny zakup)
– Reperaturki i nadkola + próg do przyszłej blacharki – 250 + 475 zł (własny zakup, ciągle je mam)
– Nowe xenony – OSRAM 66240XNL-HCB – 377 zł (własny zakup)
– Pierścienie, zestaw klocków STARK, tarcze hamulcowe ATE, wycieraczki, termostat, czujnik temp. płynu – 700 zł (własny zakup)
Sporo co nie?
Auto niby zrobione, pojeździłem.
Do teraz. 03.06.2020 UPG zrobiło salto. Laweta, odjazd do mechanika. Mówię, kij z tą Mazdą, na części, kupie sobie nowe auto bo już po prostu mogę. Auto stało miesiąc zanim mechanik się za nie zabrał, tutaj sam mówiłem że się nie śpieszę. 13.07.2020 dzwoni do mnie i mówi że jest do zrobienia.
500 zł UPG (uszczelka, pierścienie itd) + 500 naprawa + 100 przegląd bo się skończył już. Dorzuciłem mu 100 zł żeby kupił olej nowy. No i oddał do obróbki głowicę. Miało być na 10 sierpnia bo jechałem na urlop. Nie wyrobił się, mniejsza. Pojechałem autem mojej dziewczyny. Teraz wracam po urlopie i mówię i jak za autem?
– No wiesz, w sumie to składam, tam podłączyć całe oporządzenie, odpalić i można jeździć.
Mówię świetnie. Super, najlepiej na ziemi. Dzisiaj na 12 miałem mieć odbiór. Przychodzę do warsztatu, on jest nad morzem. Wczoraj to mówił. Teraz zajmuje się tym jakiś facet młody. Spotkałem go w InterCarsie obok, kupował czujnik temp. silnika. Zapłaciłem 60 zł za to z góry. Koszta były inne, nie tak się umawialiśmy. Mówię, ok, jestem cierpliwy.
Myślicie że auto jest sprawne?
Ta, akurat. Ciągle czekam. Chłopaczek ma mi je pod dom podstawić jak wszystko złoży.
Teoria moja taka, ze mój szrot badziewie warty więc zajmował się innymi autami a mazda, jak to określił sam chłopak" Gdyby nie ja to te auto by tu ciągle stało". Czujecie klimat? 3 miesiące nie mam samochodu, wkopałem się w mega koszta przez to, wydałem mega dużo kasy a pojeździłem od 10.07.2019 może 70% tego czasu autem. okazało się jeszcze że poszła sprężyna przód, prawa, jest pęknięta. Co tam jeszcze wyjdzie?

Puenta.
Uważajcie co kupujecie, uważajcie od kogo. Weźcie człowieka który się na tym zna i Wam doradzi dobrze. Mechanicy, tylko na fakturę i paragony. Człowiek uczy się na błędach a to mnie nauczyło sporo.
Aktualizacja: Kosmiczna epopeja trwa. Zadzwonił do mnie chłopak. Auto nie odpala. Na poniedziałek na 17 ostateczny termin. Coraz bardziej zastanawiam się czy nie zaangażować do tego Policji. Złożył silnik, chce odpalić, nie odpala. Miałem dzisiaj ją odebrać i szczęśliwie pojechać do swojej lubej. Jak widać nie pojadę. Może ktoś już miał taką sytuacje i jest mi wstanie podpowiedzieć co robić?
Aktualizacja 24.08.2020: Facet złożył silnik. Odpalił. Znowu wywala ciśnienie. Powiedział że może być tuleja cylindra pęknięta. Nie mam już siły do tego. Myślę żeby ten samochód odebrać i części z niego powyjmować. Nie wiem jak on to sprawdzał. Totalnie zniesmaczony całą sytuacją.