Beny napisał(a):Ale namiot to chyba miałeś trochę przewymiarowany na dwie osoby to ten co się pompuje zamiast stelaz składać? Sprawdza się to rozwiązanie?
W jednej sypialni była garderoba
A rozwiązanie jest super. Przy odrobinie wprawy 10 minut i wszystko jest gotowe.
loockas napisał(a):Więc imho nie ma tu co mówić, że kemping jest tańszy. Można się na niego zdecydować bo się to lubi, ale na pewno cena nie będzie tutaj wyznacznikiem.
Spróbuj glempingu
Tak czy inaczej to jest całkowicie inny rodzaj spędzania czasu – w namiocie w praktyce tylko kładziesz się spać (ten czarny w środku nie jest duszny, można też spać do późna, bo jest ciemno i słońce nie budzi), miałem też ogrzewanie w namiocie jak nam się chłodno nad ranem robiło, resztę czasu spędzasz poza – łącznie z gotowaniem.
Pierwszy raz w życiu nie przeczytałem na wakacjach ani jednej strony książki, bo nie miałem czasu. Nie daliśmy rady też obejrzeć żadnego filmu, a wziąłem chyba z 15. Plaża była blisko, więc jak miałem ochotę na materac, to nie biegałem nie wiadomo gdzie, maska itd. też na miejscu. Cały dzieńs obie tak krążyliśmy plaża-morze-namiot-sklep-barek i tak w koło Macieju. A jak wynajmowałem apartament, to zazwyczaj szliśmy raz czy dwa razy dziennie z całym majdanem.
Więc było spacerowanie, plaża, pływanie, pogadanie z kimś, wspólne gotowanie w warunkach polowych i czas mijał nam błyskawicznie. To było najbardziej wspólne spędzenie dużej ilości czasu razem.
Miasteczko też nie jest tak bardzo potrzebne, bo knajpy, sklepy, wypożyczalnie sprzętu wodnego, baseny i bary są po prostu na miejscu.
Dokonaliśmy też bardzo smutnej dla mnie obserwacji – ludzie będący na kempingu są znacznie bardziej zżyci ze swoimi dziećmi. Robią dużo rzeczy wspólnie, nie krzyczą na siebie itd. A tylko pojechaliśmy do miasteczka i od razu jakaś Polka darła się na całe gardło na swoje dziecko, że coś tam robi.
Nie wiem jak to będzie z moimi dziećmi – może nie udać się sielanka, ale mnie najbardziej kręcą relacje właśnie, co odkrywa się przy wspólnym dbaniu o obozowisko. W apartamencie/hotelu tego po prostu nie ma. Może to jest kwestia naszego trybu życia – praca, korki, zakupy, różne sprawy, zajęcia dodatkowe i tego wspólnego czasu jest mało i jest on kiepskiej jakości.
PS. Teraz za **** kemping (z "taksówką" płynącą przez morze do miasteczka) za 10 dni wychodzi 2600-2700 zł. Nie powiem, żeby to było tanio, ale mam nadzieję, że jakość będzie odpowiednia