Oprócz chęci pojeżdżenia chciałem również posiadać samochód, w którym mógłbym się nauczyć naprawiania i grzebania. Mechanika zawsze mnie interesowała, ale jakoś nigdy nie było okazji albo strach było rozgrzebywać samochód, który następnego dnia rano musi być koniecznie sprawny, żeby pojechać nim do pracy. Na razie szczęśliwie wszystkie wymienione niżej rzeczy zrobiłem sam, więc cel pogrzebania własnoręcznie w samochodzie można uznać za osiągnięty
Zajęło mi trochę czasu przetestowanie wszystkich generacji MX-5, ale ostatecznie stanęło na tej, która najbardziej podoba mi się wizualnie, czyli NB.
* model – Mazda MX-5 NB Miracle
* rocznik – 2000
* przebieg w momencie zakupu – 210 tys. km
* silnik – 1.8 140KM
* dyferencjał – Torsen
* skrzynia – 6 biegów
* kolor karoserii – 18J nazywany Grace Green Pearl, Emerald Green Mica lub z nieznanych powodów British Racing Green. Czyli pewne jest tylko to, że Green
* kolor tapicerki – jasny, pewnie beżowy (jako facet mam problem z nazywaniem kolorów)
Musiałem na początku przeprowadzić trochę napraw:
* dolne sworznie wahaczy przód (obie strony)
* zawias konsoli środkowej
* czujnik położenia przepustnicy (poprzedni się rozpadł)
* wyczyszczenie prowadnic szyb (chodziły bardzo powoli)
Została mi jeszcze poważniejsze grzebanie w silniku i okolicach – cieknie spod obu uszczelniaczy wału (przedniego i tylnego), a po odpaleniu i przy wysokich obrotach słychać stukanie i zastanawiam się, czy to nie panewki.
Oto zdjęcie zaraz po kupnie – szczęśliwie sprzedawca umył i słońce świeciło
Hardtop – którego wcześniej nie było
Kierownica wymieniona na sportową, trochę mniejszą (36cm jeśli się nie mylę), naba itp. Myślę jeszcze nad quick releasem
Renowacja lamp – jest dużo lepiej co do świecenia, ale z wyglądu nie jestem do końca zadowolony. Chyba będę musiał jeszcze raz przeszlifować.
Wymiana mieszka skrzyni biegów. Kolor mi się podoba, ale w sumie jest słabo dopasowany do tapicerki.
Wymiana foteli na poliftowe, założenie skórzanych pokrowców.
Instalacja rollbara (Cybul Double Hoop). Niestety zabiera parę cm fotelowi, co przy moim wzroście (182cm) stanowi różnicę między "akceptowalnie" a "wygodnie".
Windshot własnej roboty – może niezbyt piękny, ale zarąbiście skuteczny! Bez niego jazda w temperaturze 10 stopni groziła zapaleniem ucha (sprawdzałem). Przed latem będę musiał pomyśleć o jakimś systemie składania/zawiasach, bo zamknięcie dachu w trakcie jazdy jest w obecnej formie niemożliwe.
Wymiana radia – w kolejce czekają jeszcze głośniki. Niestety radio Pioneer FH-X730BT jest minimalnie zbyt głębokie i nie zapina się do końca. Będę musiał pomęczyć metalowe elementy pod spodem.