Cześć
Jak po nicku widać jestem Adrian i mam nadzieje dołączyć do Dolnośląskiej części klubu

Pierwsza mazda w życiu (byłaby drugą gdyż wcześniej omal nie kupiłem 323 tylko jak byłem oglądać to nie miałem przygotowanych pieniążków, była 20km ode mnie to najpierw pojechałem obejrzeć (niedziela) a w poniedziałek już jej nie było i skończyło się na Carismie) Dlaczego Mazda? W sumie wygląd, oraz własne poglądy :–) np. nic co niemieckie. Od Zawsze Japońskie (Mitsubishi) czy też koreańskie (daewoo) były dla mnie niezawodne, niestety ruda wszystkich wykańcza wcześniej czy później. Po długim poszukiwaniu odpowiedniego auta z wyglądu, opinii znajomych czy dane auto do mnie pasuje, padło na to, że będzie to Mazda. Modele brałem dwa pod uwagę 3 lub 6 oraz rocznik minimum 2005. Z racji, że 3 ma takie wielkie ślepia, została przeze mnie odrzucona, więc skupiłem się tylko na 6. I tak po około pół roku siedzenia, oglądania ogłoszeń, moja obecna Carisma (chyba z zazdrości) postanowiła, że przestanie mnie słuchać i zakazała mi zmiany biegów ;–) (tak jakby wiedziała, że przeglądam ogłoszenia innych aut i postanowiła w końcu zrobić mi na złość

) i w ten oto sposób zostałem nijako zmuszony do reagowania na ogłoszenia (telefony pytania umawianie się itp ). Skoro miałem już wybraną markę oraz model mogłem skupić się na odpowiednim dla mnie silniku. Zaczęło się przeglądanie różnych for w poszukiwaniu informacji (nawet i tu spędziłem trochę czasu

no trochę więcej niż trochę). 1.8 był dla mnie za słaby (Cari miała 122KM branie coś słabszego lub o tej mocy nie wchodziło w grę) wiadomo apetyt rośnie na konie. była wersja 2.3 MPS coś wspaniałego, ale ja mało jeżdżę, a poszaleć u mnie nie ma za bardzo gdzie (MPS zostanie marzeniem jak mustang (tyle ze to ford a już dwa mnie zawiodły i nigdy więcej!) więc patrzyłem na zwykłe 2.3, tyle że spalanie nie należy do najniższych, a więc zostało 2.0 147KM. Dzwonie do gościa pytam o różne rzeczy wstępnie umawiam się na weekend. Przychodzi dzień wyjazdu, biorę kolegę i jedziemy. Dojechaliśmy na miejsce, oglądamy. Kolor ok. Lakier ok. Parę wgniotek ok. siedzenia kierownica gałka biegów ok. Jazda próbna ja spokojnie, nieśmiało walczę z pedałem gazu, kolega z tyłu nasłuchuje) kierownica, biegi silnik ok. brak stuków puków szumów. Powrotna droga z jazdy testowej siada kolega i moja kolej nasłuchiwania i nic. Jazdę kierujemy na przegląd. Podnosimy auto idziemy tam zobaczyć, ogniska rdzy, auto ma 11 lat no już 12:D, więc nie będę się czepiał, to nie nowe auto. Poza tym wszystko ok. A przepraszam żarówka postojowa spalona

. Wracamy skąd wyjechaliśmy. Zawsze jak jadę oglądać auta z Jarkiem (tak ma na imię) to mamy takie coś, że po oględzinach auta jedziemy na obiad. Mówimy sprzedawcy, że trzeba się zastanowić, a że my z daleka nic nie jedliśmy to musimy coś zjeść. Gość polecił miejscówe i tam się udaliśmy. Po wymianie zdań z Jarkiem i On i ja byliśmy zgodni co do tego, że warto kupić. Wracamy do Sprzedawcy. Jeszcze raz na chłodno oglądamy auto, jeszcze raz odpalamy, zaglądamy pod maskę pod korek wlewu oleju, słuchamy pracy silnika itp itd. W końcu padło pytanie ile? Po targowaniu przybiliśmy piątkę ze Sprzedającym i poszliśmy spisać umowę. Auto od 1 właściciela nie bity. VIN już wcześniej sprawdzany (dzięki Marianek, wszystko się potwierdziło). I tak odjechałem od gościa własną Mazda 6 ;–) Zdjęcie wrzucę jak tylko zrobię na swoich tablicach, a nie na czyichś.
A więc witajcie
