Miałem ni emówic ale powiem: blacharz/lakiernik z zawodu jestem tyle że w zawodzie pracowałem max. 5lat bo to się nie opłaca na dłuższą metę dorabiać warsztaciki a samemu zupki chińskie wpitalać więc przelazłem w budowlankę. Auta wybieram przede wszystkim ze względu na wygląd. Ma mieć to coś i koniec. Mazda 6-II właśnie to ma. Kolejnym który ma to coś jest Mercedes W203 sedan oraz BMW E39 kombi. Dla mnie nie jest problemem blacharka. Za nic nikomu płacic nie będę. Znam się w miarę ok w mechanice by w miesiąc rozebrać sobie taka 6-II do gołej blachy, pospawać, wymienić co trzeba i później poskładać by hulać ze 3,4,5 lat. Spokojni epomaluje taka 6-II w garażu i będzie naprawdę git. Gustuję w białym akrylu bez pitolenia w metalick'i i perły zatem robota naprawdę bardzo prosta. Z polerką też nie mam problemów. 7 lat polerowałem meble na wysoki połysk

no i polerowałem każdy swój wóz a miałem ich do dzis 26 (mam 40lat). Nie boję sie rudej. Mam migomat, mam palniki, mam giętarkę, mam garaż i kanał, mam trochę sprzętu, kompresor, dobre pistolety, sporo się znam. Bez problemu wymienię sobie wszystkie skorodowane elementy, oczyszczę budę, wypiaskuję, nawet dam chłopakom do ocynkowania po całości bo akurat filtrów, kombinezonów i sprzętu do tego nie mam. Koszt? Tak naprawdę znikomy! Tylko chemia + czas. Za czas nie płacę a chemia tania jak barszcz. Oczywiście nie bawię się w betonowanie (szpachla) tylko cynowanie (cyna + palnik + hebel). Robiłem kiedyś swojego W124 na tiptop. Rocznik 1985. Ojciec smiga nim do dziś a mamy go od 1999r. Pełen remont w 2005r (piasek + blacharka + cynk). Zaraz mija 13lat i auto ani jednego parcha nie ma tyle że ja celowo kładłem aż 400uM a podłoga została od spodu pomalowana lakierem do kutrów rybackich. Może 5lat pływać w solance i nic mu nie będzie. Rdzy się nie boję a jak kupię 6-II to na bank będę darł podłogę do zera. Dzisiaj bardziej rozchodzi mi się o trwałość silników Mazdy choć z remontem nie miał bym problemów. 5lat temu robiłem opla Omegę 3.2 V6. Szlif głowic, zawory, wałki, rozrząd, ślizgi, nadwymiarowe pierścienie, "heblowanie" cylindrów, luzy zaworowe (płytki) + sprzęgło w kpl. i inne. Od tamtej pory 136000km i zero problemów.
Miałem dobre auta ale w budowlance jest to raczej zbędne. Kupiłem zatem Mondeo III z dieslem i go katuje już spory czas. Auto nigdy nie było na myjni i nigdy nie było sprzątane, typowy wół roboczy, taka popielniczka na 4 kołach. Mazdę chciał bym jednak by od czasu do czasu pojechać z rodziną w czystych spodenkach na jakieś zakupy i wyglądac jak człowiek to i żona będzie nią śmigac w 90% przypadków.
jej też się podoba 6-II. Kupił bym ja już teraz i nie czekał aż ruda się zadomowi no ale w moim przypadku to i tak niczego nie zmienia. Problem w tym że wziąłem kasy z banku na busa ponad 80 koła a busa jeszcze nie kupiłem bo to tez jest tragedia. Wszystko wskazuje na to że będzie to chyba nowy Transit bo szukam wozu od dwóch miesiecy i wszystko co znalazłem ma problem z kompresją. Nie ma w Polsce busa do 50000zł bez wkładu na dzień dobry typu kompresja, sprzęgło, skrzynia i inne gady. Na dodatek zawiecha zajechana prawie że wszędzie. Jak mi się w koncu uda trafic busa ( a potrzebuję dmc wieksze jak 3,5t pod prawko C) to 6-II będzie nawet i już tylko wiesz, gdy kupię busa to zaraz będa wydatki: przegląd, rejestracja, OC, alarm na pakę, opony, oleje, płyny, tarcze, klocki i masa innych. Taki choć by głupi akumulatorek 120-150aH prawie 500zł. A gdzie reszta? Chciał bym zrobić busa tak by przez rok choć by nie mieć zbędnych i nagłych wydatków ale jak to zrobić w chwili w której 85% busów na rynku ma sprzęgło w połowie "pedału"?? Kupisz za 50000zł i na dzień dobry 10000zł nie twoje dlatego Mazda czeka na finał zabawy z busem.