Swoją przygodę z Mazdami rozpocząłem od przejażdżki MX-5 NB 1.6 benzin i od razu pokochałem tak samochód jak i samą markę. Po odłożeniu odpowiedniej sumy pieniężnej w końcu nabyłem moją własną Madzię, lecz rozsądek wziął górę nad rozszalałymi młodzieńczymi fantazjami i skończyło się na przyjaznej, miłej dla oka i całkiem oszczędnej "trójeczce".
Od tej srebrnej piękności zaczęła się moja przygoda. Poniżej trochę danych technicznych:
Marka: Mazda
Model: 3
Typ: BK
Rocznik: 2006 przed liftem
Silnik: 1.6 diesel
Moc: 109KM
Przebieg: na tą chwilę podobno 174k km
Auto kupiłem na początku roku 2017 od handlarza całkiem przypadkiem, zaglądając do niego w drodze powrotnej z oglądania innej Madzi (swoją drogą w stanie tragicznym i za tragicznie wysoką kwotę!).
Pooglądałem, popukałem wszystko wydawało się w porządeczku jak najlepszym.
Niestety jakże się później strasznie rozczarowałem
![łoł <lol>](./images/smilies/lol.gif)
Mazda już przy kupowaniu miała malutki bąbelek rudej koleżanki na tylnym lewym nadkolu i kapcie do wymiany ale stwierdziłem: "Za takie pieniążki nie ma co wybrzydzać, to się przecież da zrobić!".
Tak czy inaczej poza tym małym mankamentem auto, było i jest nadal śliczne jeśli chodzi o stan wizualny. Miało już przyciemnione tylne szyby, jeśli chodzi o stan wnętrza to podejrzewam, że niewiele się zmienił od nowości.
Pan autohandlarz zapewniał mnie, że wszystko jest w porządeczku "Ino sobie pan rozrządzik wymieni i jak ulał na pierwszy samochód".
No z tym rozrządem miał rację ale tylko z tym.
Gdy wsiadłem do niej po raz pierwszy po kupnie i się nią przejechałem miałem tylko jedną myśl w głowie "Ona naprawdę ma te 109 koni?". Zamulała strasznie, przyspieszanie do setki trwało jakieś pół godziny z górki.
Więc Mazda, zaraz po zakupie, wskoczyła na pod domowy warsztat, w składzie ja i mój tato i z marszu przeszła wymianę wszystkich filtrów i oleju. Auto było strasznie zapuszczone. Olej był w stanie tragicznym, z filtra paliwa wylałem pomarańczową zupę a filtr powietrza już na pewno nie przepuszczał żadnego powietrza. Tak czy inaczej po wymianie na nowe filtry (tak kabinowy też, co ja się przy tym nawyklinałem to moje
No i się zaczęło sypanie banknotami z Jagiełło na Madzię. Okazało się, że:
– Rozrząd w stanie tragicznym, wymiana na wczoraj;
– Rozszczelnione turbo (gdzieś na gorącej części);
– Zablokowana łopatka EGR'a- zawalony sadzą po brzegi;
– Jedna z poduszek pod silnikiem do wywalenia;
– Pasek od alternatora widział lepsze czasy;
– FAP do usunięcia również w trybie jak najszybszym.
Okazało się również, że moja Silver Lady była trzaśnięta z lewej strony z przodu.
Wszystko prócz FAP'a zostało zrobione w przeciągu 2/3 miesięcy dzięki niewielkiej pomocy finansowej ze strony Taty. Do tego doszły nowe opony letnie (Hankook Ventus Prime 3 205/55 R16), uszczelnianie prawego przedniego reflektora bo parował przy deszczu i myciu, dorobienie customowego chwytaka na tłumik końcowy (ze względu na to, że poprzedniemu właścicielowi chyba zgnił toteż chamsko go wyciął i równie chamsko dospawał jakiś nieoryginalny bez uchwytu
![głupek <glupek2>](./images/smilies/glupek2.gif)
Pewnego dnia Madzia została wzięta też na stację diagnostyczną na trzepaki i ustawianie zbieżności bo delikatnie uciekała na prawo. Zdiagnozowane zostało chybotanie się tylnego zawieszenia którego powodem miało być zużycie łączników stabilizatora i tulei środkowych w wahaczu (tym który trzyma od dołu sprężynę). Niezwłocznie zaopatrzyłem się w łączniki (Febi Bilstein, polecam swoją drogą) i tuleje (nie pamiętam).
Przystąpiłem do wymiany, prawa strona poszła gładko, natomiast lewy wahacz wypadł mi zupełnie w inny sposób niż ten z drugiej strony. Okazało się, że socket na ową tuleję był nie okrągły a eliptyczny (jak do tego doszło, nie mam pojęcia) co zaowocowało kolejnym wydatkiem (350 zł bodajże) na nowy wahacz
![jupi <jupi>](./images/smilies/jupi.gif)
I tak moja Lady Magdalena otrzymała drugie życie po przetrzymywaniu jej przez poprzedniego paproka.
Otrzymała sportowe stickery na tylną szybę, woskowanie i polerkę przez mua.
![łoł <lol>](./images/smilies/lol.gif)
Samochód głównie służy mi do dojeżdżania do pracy i na uczelnię ale odbył też parę dłuższych tras.
Byłem nim na Japfeście (stąd sportowe stickery), i kilka wypraw w celu turystycznym lub odwiedzinowym u znajomych. Obecnie sprawuje się bardzo dobrze, nie mam z nią problemów, pali mi tyle ile zaleję ale głównie ok 5,7l/100KM a nogę mam ciężką oj bardzo.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
Na pewno pozbycie się Fap'a i może jakiś delikatny chip tuning, opony na zimę i renowacja felg w domowym zaciszu, najprawdopodobniej te zakonserwuję i przemaluję na czarno i zostawię jako zimowe a na następny rok do letnich kupię coś fajniejszego. Konserwacja podwozia i pozbycie się resztek rudej. I dołożenie kabla AUX bo wożenie stosu płyt jest przygnębiające.
Plany na dalszą przyszłość?
Chciałbym wstawić sprężyny obniżające (lub gwint jeśli mnie będzie stać), dokupić lotkę bo tak goło wygląda ten tyłeczek bez niej. Być może jakieś modyfikacje układu wydechowego, coś żeby brzmiała trochę lepiej (może coś poradzicie bo totalnie nie mam pomysłu?
Na pewno będę informował na bieżąco o stanie prac.
Jeśli macie jakieś uwagi śmiało piszcie, odpowiem również na pytanie dotyczące napraw bo pewnie o czymś zapomniałem albo przekręciłem tyle tego było.
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca tego elaboratu i do zobaczenia na trasie!
![serduszka <serduszka>](./images/smilies/serduszka.gif)