
Auto godne uwagi. Zdecydowanie wyróżnia się na tle tego co jest na rynku. Gdzieniegdzie lakierowane, ewidentne uszkodzenia widać na zdjęciach. Ale raczej nie po jakiejś przygodzie. Środek czysty, zadbany. Igła. Poważnie super auto. Tego szukałem.
Niestety dla mnie stała się rzecz nieakceptowalna. Umowa kupna-sprzedaży na jakąś Panią. Do przełknięcia. Najwyżej Pani się będzie bujać z problemem. Pojechałem wypłacić pieniądze na zaliczkę. Jak już mieliśmy pisać potwierdzenie wpłaty zaliczki (na czystej kartce papieru, nie wiem kto by pokwitował odbiór tej zaliczki, ten Pan co sprzedaje w imieniu tej jakiejś Pani czy nagle pojawiłaby się ta jakaś Pani) to panu się przypomniało, że na umowie może być wpisana co najwyżej kwota 16,000 zł. I ani złotówki więcej. Dla niewtajemniczonych w razie problemów z autem oficjalnie kupiliście je za 16 tysięcy. Także jak ktoś ma ochotę podarować tej jakiejś Pani czy tam temu panu 14 tysięcy to walcie do Tomaszowa jak w dym.
Ja generalnie mam już dosyć słuchania od ludzi przyjeżdżających dobrymi furami, sprzedających auta przed wypasionymi domami, że kwota musi być niższa na umowie/fakturze bo oni muszą zapłacić wysoki podatek, że Państwo ich łupie. Drodzy handlarze: to Wy w ten sposób łupiecie swoich klientów. A podatki to nic złego. Większość z nas kupujących je uczciwie płaci. Natomiast po miesiącu szukania auta wiem, że 99% z Was oszukuje nas i swoje Państwo. A w niedzielę do kościoła. Najlepiej w koszulce z jakimś motywem patriotycznym obłudnicy.
Do usunięcia. Doszedłem ze sprzedającym do porozumienia. Uwzględnił moje argumenty.