Ja swój obecny samochód sprzedałem w ciągu 4 dni, wartość 30 000, spuściłem 300 zł na paliwo. Miałem około 30 telefonów.
W opisie dałem wszystko co najlepsze w samochodzie ale bez szczegółowych wymian które robiłem.
Dodatkowo opisałem uszkodzenia zewnętrzne żeby kupujący mieli świadomość. Były to tylko zadrapania delikatne ale ludzie dzwonili i od razu pytali o to – jakie to uszkodzenia itp. itd.
Pytałem tego co kupił czemu dzwonił i w ogóle o tym zainteresowaniu to powiedział jedno – Polski salon, prywatny samochód, nie chciał od handlarzy złodziei i ściąganych.
Mój wniosek więc jest taki : samochód z salonu polskiego , prywatny a jak jeszcze 1szy właściciel to nie sądzę aby nawet szczegółowy opis był potrzebny. Jak stan jest dobry to zejdzie na pniu.
a mój kupujący – nawet nie sprawdził oleju, nie zajrzał pod spód, nic. Tylko się przejechaliśmy, pooglądał i kupił.
Skoro nowe, to co ze starym? czyli z serii gorzkie żale kupujących
1, 2
dopawcia napisał(a):Mój wniosek więc jest taki : samochód z salonu polskiego , prywatny a jak jeszcze 1szy właściciel to nie sądzę aby nawet szczegółowy opis był potrzebny. Jak stan jest dobry to zejdzie na pniu.
Ja swój 5 letni samochód sprzedałem następnego dnia od wystawienia zlecenia. Przyjechał, zobaczył, wziął tylko jeszcze na trzepanie w serwisie i sprzedany. Tak jak piszesz 1szy prywatny właściciel, Polski salon to słowa klucz. Dodam, że w opisie ogłoszenia mialem dosłownie 2 zdania.
Primerę P10 ojca kilka lat temu opisałem dosyć skrupulatnie bez zbędnego słodzenia, opis dosyć długi i rzetelny łącznie z wadami. Stała tydzień, podejrzewam potencjalnych kupujących odstraszała cena – P10 można było za 2500zł kupić, nasza była za 5500... Najdroższa z tej generacji na Allegro (miałem cichy plan aby jakiś czas nie poszła i została dla mnie
), niestety nie udało się, pierwszy oglądający bez żadnego marudzenia wziął bo była w naprawdę fajnym stanie.
Mnie zaś drażnią dwuzdaniowe opisy i dużo bardziej skłonny jestem zainteresować się samochodem, którego sprzedający opisze jednak jakoś konkretniej.

Mnie zaś drażnią dwuzdaniowe opisy i dużo bardziej skłonny jestem zainteresować się samochodem, którego sprzedający opisze jednak jakoś konkretniej.
No w końcu ktoś się ze mną zgadza z tym opisem
Może to zależy od wieku, kto na to patrzy, bo z Krzemolem widzę niewiele latek nas dzieli. A ci "starsi" zadowalają się lakonicznym opisem, i kupują w myśl zasady czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Czyli co złego znajdą przy oglądaniu, to wiedzą, a czego nie znajdą to się dowiedzą za parę tysięcy kilometrów i po kilku miesiącach od zakupu. Jak nic nie znajdą, to kupują sobie spokojni i martwią się dopiero za jakiś czas. A jak w ogłoszeniu są już wypisane wady, to wtedy już kupuje niespokojny. Ponadto jeszcze gorzej, jeśli są wypisane nawet wady, których za Chiny by nie znalazł przy oglądaniu. Nie wiem od czego to zależy... Ja szukając swojego pierwszego samochodu (który jest przecież 14 letni), chciałem uczciwie wiedzieć co go boli, i że sprzedający już w ogłoszeniu nie boi się napisać prawdy, a nie że przez telefon "zapomni" mi czegoś powiedzieć i dopiero na miejscu okaże się, że nie warto było jechać. 14 letni samochód raczej nie będzie idealny i kupując chcę wiedzieć co dzieli go od ideału i już. Żebym wiedział ile pieniędzy mieć ponad limit na ewentualne ogarnianie. Wiadomo, że cała litania wad zniechęca, ale pewnie i taki znalazłby swojego amatora. Ktoś znający się na mechanice będzie się nawet lepiej czuł, że co nieco naprawił sam i poniekąd "wie czym jeździ", bo sam zrobił.
A nawet jeśli ten 14 letni samochód okaże się wyjątkowo zadbany, i że serio nie trzeba nic w nim robić i do niego dokładać, to przecież mimo to ma jakąś historię... Warto byłoby coś o tym napisać co się stało, że po 14 latach wciąż jest sprawny, a nie tylko "odpala, jeździ, hamuje..."
A co do tego, że najchętniej sprzedają się samochody z polskiego salonu, od prywatnych właścicieli i do tego pierwszych... To dotyczy samochodów poniżej 10 lat... No mało kto jeździ więcej jednym samochodem i do tego kupionym w salonie przez tyle czasu. Także mi tu nie cwaniakować, że takie samochody łatwo sprzedać
Choć w zasadzie, niby nie określone w temacie o jakim wieku aut mówimy, więc tak tylko mówię, ale żeby nie było że się czepiam. No ale autor mówi o takim 14 letnim, ja także, więc o samochodach już wiekowych, często z 3 albo i 4 ręki, gdzie wyznacznikiem samochodu jest to, jak on działał u poprzedniego właściciela, i co miał u niego wymieniane, a nie co było za pierwszego właściciela, który to nawet już pewnie o nim nie pamięta. Może drugi właściciel już nawet kapitalkę zrobił, a po nim trzeci dalej jeździł, a po nim jeszcze czwarty... Jeśli poprzedni dbał i jeździł sprawnie, to i następny będzie spokojniejszy. A że ileś tam właścicieli temu był kapitalny remont, no to już trudno. Ważne że na dzień dzisiejszy jeździ. Swoje lata samochód ma, to i co nieco w historii może mieć. Ważne dla mnie w ogłoszeniach jest to, żeby tą historię na tyle ile to możliwe nakreślić. Skoro większość z was kupuje inaczej i bardziej zwraca uwagę na lakoniczne opisy, no to ewidentny znak, że mamy różne podejście i wsio. Też bardziej zwracałem uwagę na osoby prywatne, ale takie które jednak opisały sprzedawany samochód. A, że kupiłem w komisie to też inna bajka 

A nawet jeśli ten 14 letni samochód okaże się wyjątkowo zadbany, i że serio nie trzeba nic w nim robić i do niego dokładać, to przecież mimo to ma jakąś historię... Warto byłoby coś o tym napisać co się stało, że po 14 latach wciąż jest sprawny, a nie tylko "odpala, jeździ, hamuje..."
A co do tego, że najchętniej sprzedają się samochody z polskiego salonu, od prywatnych właścicieli i do tego pierwszych... To dotyczy samochodów poniżej 10 lat... No mało kto jeździ więcej jednym samochodem i do tego kupionym w salonie przez tyle czasu. Także mi tu nie cwaniakować, że takie samochody łatwo sprzedać

Seba87 napisał(a):
Oczywiście pojawili się już pierwsi oglądający, i tu moje zaskoczenie, bo na oglądanie starego auta za 7tyś zł, przyjeżdżają całą rodziną domorosłych mechanikówbrat, szwagier, ojciec, wujek, kochanek matki i kolega, co to w mercedesie szefem serwisu jest, a praktyki miał w stanach w GM, to się chłopina zna
I tak sobie oglądają starego sztrucla, jak by to samochód za 100 tysięcy był
oczywiście milion pytań, jeszcze więcej "ale".
Wczoraj już nie wytrzymałem i się pytam gościa, czy on do salonu nowe auto przyjechał wybierać, czy jak? i że nie wiem czego on się spodziewa za 7 tyś. zł. I tak na dobitkę mówię, że niewiele mniej musiałem wpłacić zaliczki za, to żeby Mazda chciała mi nowe auto sprzedać, takie co to nie puka, nie stuka i nie zgrzyta. Może zabrzmiało to ciut snobistycznie, ale w tym momencie już mi wisiało, czy koleś weźmie to auto, czy nie. Katorgą było dla mnie stanie tam dalej z nim.
3 dni temu też był dobry agent, co to chciał ją do ASO Hondy zabrać na przegląd wraz z podpięciem pod komputer (cena minimum 250zł), i że jak będzie ok to on zapłaci za niego, a jak nie to ja ponoszę koszta. Na usta w tym momencie cisnęła mi się tylko cięta riposta spi....j, oczywiście kultura osobista nakazała mi grzecznie podziękować i oddalić się miejsca. Powiedziałem gościowi, że auto działa jeździ sam widzi, że wszystko gra, nie wnikam co w nim głębiej siedzi, jak się psuje to naprawiam. To nie jest nowe auto i na 100% za jakiś czas coś się w nim posypie.
Płacić chcą jak najmniej, a oczekiwania jak za nowego Mercedesa.
Naoglądają się tvn turbo, naczytają internetów, i fachowce
Ja od 2 dni wystawiłem do sprzedaży 626 mojego brata
cena 4500 zł
w sumie za LPG zapłacone było 2400, auto ma 2 komplety alusów mazdowych z dobrymi oponami jak dobrze policzysz to płacisz za koła i LPG auto w gratisie.
Auto samo w sobie jest w naprawdę fajnym stanie.
Odbieram telefony bo zainteresowanie jest duże i jak słyszę pierwsze pytanie czy cena jest do negocjacji to aż sie nie chce rozmawiać – trochę jakiegoś wyczucia trzeba by mieć...
Nie lubię sprzedawać aut...
A co do fachowców ponad 20 lat temu jak byłem studentem to pracowałem w warsztacie blacharsko lakierniczym wiec troszkę wiem na czym polegają i jak wyglądają takie naprawy. Dziś siwe włosy na głowie stają sie jeszcze bardziej siwe jak sie słucha bajek które opowiadają ludzie sprzedający jak i kupujący samochód ten rynek jest chory a internet i TVN Turbo powoduje że pojawia sie cała masa dzieci neostrady.
Mogę powtarzać jak mantrę jak tatuś z synem kupowali Mercedesa CLK dla synusia. Synuś wyczytał cały internet i obejrzał chyba wszystkie odcinki TVN Turbo. Z miernikiem jeździli po samochodach szukając tego dla siebie. I jak to w ponad 15 letnich mercedesach odrzucali wszystkie bo ten miał drzwi malowane ten maske itp itd... wreszcie kupili nietknięte bezwypadkowe z oryginalnym lakierem. Radość ogromna.
Nie pamietam kiedy wyszło ale po dość długim czasie. Okazało sie że auto po masakrycznym dzwonie po którym nie było przodu, złożone z dwóch a za dawcę części służył anglik w tym samym kolorze stąd na zewnątrz wszystko było oryginalne
Ja mam 16 letnią cytrynę w oryginalnym lakierze i blachach i dzięki temu każdy kawałek karoserii ma mniej lub bardziej widoczne ślady, szczególnie od uderzeń drzwi stojącego obok samochodu. Rekordziści otwierania drzwi na pałe wgnietli nawet drzwi w 2 miejscach. Zderzaki nigdy nie malowane, mają głębokie rysy i pełno pajęczyn od uderzeń tych co im się wydawało, że nie zabraknie 1 centymetra. Hak do dzisiaj jest wygięty i dotyka zderzaka po starciu z Renault Jumperem Poczty Polskiej. Wszystko w oryginale a że z bliska wygląda jak wygląda? Samochód bezwypadkowy. Ciekawe kto to doceni a kto uzna, że "Panie, jak to wygląda, karoseria to dramat".
- Od: 23 lut 2016, 13:50
- Posty: 795 (5/49)
- Skąd: Poznań
- Auto: Volvo S80 2.0 PB+LPG
1, 2
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości