Jeżdżąc po naszych pięknych drogach, od długiego już czasu dochodziły mnie z tyłu odgłosy ni to tarcia, ni piszczenia, szczególnie przy załadowanym bagażniku. Nie wiedziałem czy obstawiać łożysko czy amortyzator. Jednak wracając wczoraj znad morza, najechałem na dziurę i do pisków dołączyły również zgrzyty. Pomyślałem, że nastąpiło przebicie przegnitej poduszki amortyzatora (co już miało miejsce z lewej strony i skutkowało wymianą, i tak już wylanego amortyzatora). Jednak dzisiaj zdjąłem plastikowe osłony i moim oczom objawił się ów przerażający widok.
Kielich ledwo się trzyma. Poza przerdzewiałym kawałkiem (który jak na złość był ukryty za inną blachą), pojawiło się świeże pęknięcie. To cud, że w ogóle dojechałem do domu.
Teraz pytanie co z tym zrobić? Nie mam spawarki, ani doświadczenia w spawaniu. Da się to w ogóle naprawić? Jeśli tak, to ile to może kosztować? Może znacie jakichś sprawdzonych spawaczy/blacharzy w Poznaniu, którzy wiedzieliby co z tym zrobić? Od razu zaznaczam, że nie obchodzi mnie jak to po wszystkim będzie wizualnie wyglądać. Byle się trzymało i więcej nie psuło. No i wiadomo, w miarę niedrogo.
Pęknięty tylny prawy kielich – Mazda 323C V (BA)
Strona 1 z 1
Historii ciąg dalszy.
Oddałem samochód do blacharza w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Okazało się, że jednym z pracowników jest starszy brat kumpla z którym trzymaliśmy się na studiach. Mam więc pewność, że wszystko będzie zrobione dobrze.
Oto fotki jak wstępnie wygląda kielich po spawaniu.
Niestety aby nie było za różowo, wyszła jeszcze masa innych rzeczy.
Po pierwsze kielich pękł, ponieważ amortyzator był zgięty, zakleszczony i nie poruszał się nawet o milimetr. Szkoda, że nie zrobiłem mu fotki...
Po drugie część podłogi, próg oraz boczna belka były tak przegnite, że kruszyły się dosłownie w rękach. Samochód z jednej strony prawie się złamał. Dotąd myślałem, że to mój egzemplarz jest typowo popowodziowy, ale kumpel mówił, że ciężko znaleźć "ćwiartkę" tego modelu zdatną do "przeszczepu". To najwidoczniej jakaś wada fabryczna tego modelu. Miałem odebrać go dzisiaj, ale poza wymianą amortyzatora (standardowo walka z zapieczoną śrubą łącznika stabilizatora) zostało jeszcze sporo rdzy do usunięcia i wstawek do zaspawania. Istna masakra.
Oddałem samochód do blacharza w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Okazało się, że jednym z pracowników jest starszy brat kumpla z którym trzymaliśmy się na studiach. Mam więc pewność, że wszystko będzie zrobione dobrze.
Oto fotki jak wstępnie wygląda kielich po spawaniu.
Niestety aby nie było za różowo, wyszła jeszcze masa innych rzeczy.
Po pierwsze kielich pękł, ponieważ amortyzator był zgięty, zakleszczony i nie poruszał się nawet o milimetr. Szkoda, że nie zrobiłem mu fotki...
Po drugie część podłogi, próg oraz boczna belka były tak przegnite, że kruszyły się dosłownie w rękach. Samochód z jednej strony prawie się złamał. Dotąd myślałem, że to mój egzemplarz jest typowo popowodziowy, ale kumpel mówił, że ciężko znaleźć "ćwiartkę" tego modelu zdatną do "przeszczepu". To najwidoczniej jakaś wada fabryczna tego modelu. Miałem odebrać go dzisiaj, ale poza wymianą amortyzatora (standardowo walka z zapieczoną śrubą łącznika stabilizatora) zostało jeszcze sporo rdzy do usunięcia i wstawek do zaspawania. Istna masakra.
- Od: 10 sie 2014, 17:51
- Posty: 4
- Skąd: Poznań
- Auto: Mazda 323C V (BA) 1.5 DOHC 16V 97r + LPG sekwencja.
Strona 1 z 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości