No zobaczymy jak mnie potraktuje rzeczoznawca, bądź co bądź my też jesteśmy ubezpieczeni w tej firmie więc może spojrzy dobrym okiem

ethanol4aoi napisał(a):Reszta- rekompensata dla Ciebie za stracone nerwy i czas

Za to to by się nie wypłacili, tyle nerwów przez dziadka straciłam, a wyszłam z samochodu z dobrym nastrojem, z nastawieniem "zdarza się, może gość zagapił, no każdemu może się przytrafić", a on do mnie "Nooo, wjechała Pani we mnie...". Wtedy pomyślałam "Oho, nie będzie łatwo"... Najpierw się wypierał, że to moja wina, świadek podszedł i go poprawił mówiąc, że to ewidentnie jego wina, że nie dość, że stał w miejscu gdzie nie powinien to jeszcze jakies głupie manewry robił. To potem wpierał, że on tak lekko uderzył, że nie mógł mi uszkodzić i że to stare jakieś... Policja rozwiała jego wątpliwości...
A było to tak:

- sytuacja
Ja to ten czerwony samochodzik, chciałam wyjechać ze szpitala, ale koleś mi to utrudnił bo stał w miejscu gdzie widać, od razu przy wyjeździe, nie miałam widoczności, więc czekałam chwilę aż odjedzie, pomyślałam, że może na chwilę przycapnął bo telefon mu zadzwonił czy coś... A on nagle zaczął cofać na mnie, trąbiłam a on nic... Potem mówił, że przeoczył parking i chciał zawrócić (jakieś 100 m. dalej miał rondo

, ale on woli manewry takie). Przy policji nawet miał pretensje, że przecież powinnam widzieć, że cofa, że kierunkowskaz to powinnam ja cofnąć

. Nie wystarczyło, że trąbiłam

.
Moim zdaniem i tak mało dostał, nie dość, że stał w takim miejscu, mógł karetce utrudnić wyjazd, już pomijając, że zwykłym samochodom również, to jeszcze jakieś pretensje ma... Na koniec zaczął mówić "I jak? zadowolona Pani? że moim kosztem naprawi Pani stare szkody?" Policjant nie wytrzymał, wyszedł z samochodu i kazał mu wsiąść do swojego auta i się nie odzywać, bo pogarsza swoją sytuację...
I dajcie takim prawo jazdy...