11 lat temu kupilem sobie na 10 urodziny Nimfe z rodziny Kakadu (chyba tak to sie mowi/pisze) PAPUGE (inaczej

). Nazwalem ja "Lysy", bo miala lysa glowke pod pankiem na glowce. Zdechla przed moim wyjazdem do ameryki

t.j. czerwiec 2005. Mimo tego iz czytalem jak odradzacie kupno papug i mialem ten sam problem z jej wrzeszczeniem i syfem dookola, byla ona naprawde super. Czasem jak sie mowi do papugi, to ona wydaje takie "cwir" ale jakby blagala o cos (na pewno nie zebym przestal mowic

) To po niej zapamietam na pewno i te wieczory jak siedzac mi na ramieniu ogladalismy TV. Pamietam jak dzis gdy podziwialem ja jak spala na jednej nozce (druga chowala) i spadla z patyka

olaboga... Myslalem, ze umre ze smiechu. Ja osobiscie polecam kupno papuzki, przynajmniej takiej jak ja mialem...
Na poczatku 97 roku kupilem takze krolika miniatorke... Miniatorka nie byl, ale i tak byl kochany. Zwal sie "Kubus". Byl dziki, gryzl wszystkie kable i za czesto sikal i robil kupki. Pamietam jak w lecie wyprowadzalem go na spacer... Na smyczy!

jak kota czy cos. Ale przynajmniej dziewczyny zwracaly, choc nie wiem do dzis na ktorego z nas, uwage

. Przytulak niepospolity, moglby nie jesc i nie pic, byleby go glaskac 24h/dobe

. Od siostry dowiedzialem sie, ze zdechl 2 tygodnie temu

. Glupio mowic, ale nie poszedlem na nastepny dzien do pracy, tak za nim rozpaczalem

. Bosowi nie powiedzialem jaki byl powod, bo wiadomo, nie uwierzylby

...
Przez moje zycie przewinelo sie parenascie rybek, myszy nawet kot. Kocham zwierzeta i jakbym tylko mial wiecej czasu i swoje mieszkanie, to kupilbym sobie psa...