Ech... i moja Madzia po raz pierwszy zamarudziła. Dzisiaj na trasie, po przejechaniu ok 200km – postój na karmienie Młodego (ok pól godziny, na zapalonym silniku, bo zimno na dworze, a dziecka szkoda). Wracam na trasę a tu – twarde pedały sprzęgła i hamulca. Autko hamuje i wysprzęgla praktycznie od samej góry skoku pedałów. Z duszą na ramieniu i jedna ręką na ręcznym dojechałem do domu. Młodego do łózka i myk pod maskę. Tak, poziom płynu hamulcowo-sprzęgłowego jakieś 3mm poniżej MAXa (było na równo i nie opadało praktycznie od kwietnia, kiedy Madzię kupiłem – sprawdzane trzy tygodnie temu). Strach jutro do roboty jechać, chociaż blisko mam, to może będzie okazja się innym objawom przyjrzeć, bo dziś, ze względu na późną porę, już sobie odpuściłem i siadłem do forum. Proszę o podpowiedzi, na co zwrócić uwagę. (Na kontrolkę nie zwróciłem, więc pewnie się nie paliła – na pewno spojrzę jutro).
Nie znam się, to się wypowiem

– pewnie gdzieś jakiś wyciek, skoro płynu ubyło. Ale czy pedały nie powinny lekko opaść, w przypadku wycieku?
EDIT (Wrażenia z porannej jazdy):
Rano prędziutko ogarnąłem śnieg i sprawdzamy. Najpierw, przy wyłączonym silniku, pompowanie obu pedałów. Sprzęgło w normie (jak na wyłączony silnik), hamulec – po kilku wciśnięciach – kamień (ale to chyba normalne?).
Odpalam silnik – od razu lepiej. Generalnie zdecydowana poprawa od wczoraj, zwłaszcza hamulec, chociaż do ideału ciągle brakuje. Kontrolka nie świeci się wtedy, kiedy nie powinna. Po przejechaniu 25min w porannych korkach – felgi zimne, więc nic się nie zacisnęło. Po powrocie z roboty zerknę na płyn hamulcowy, czy dalej go nie ubywa.