przez lukasrap » 4 cze 2012, 23:49
Sluchajcie, opisywalem tutaj juz swoj problem z lewym ksenonem (strona 20). Zapalala sie z opoznieniem, lub wogole...
Nie pomagalo nic...i zamiana przetwornic i uszczelnienie jej silikonem jak z jeden z forumowiczow radzil, wymiana zarowki, czyszczenie masy itp.. i nic.. Zatem po pol roku takiego jezdzenia i szukania przyczyn tego wkurzylem sie i postanowilem wymienic calego lewego ksenona. (bo skoro przetwornica dobra, zarowka dobra, kable ok, to tylko lampa musi byc walnieta). Od zaprzyjaznionego kolegi dostalem taka sama lampe, mialem zamienic, a moja mu oddac.. Zatem zabralem sie do roboty w niedziele w polowie maja... 2 godzinki z zycia. Sciagniecie zderzaka, wymontowanie lampy, przelozenie wszystkich zarowek, plastykow i zaslepek itp (tamta byla gola). Zalozylem no i okazalo sie ze nie dziala. Po pol godziny proby wkurzony, wymontowalem i zaczalem wszystkie bebechy pakowac z powrotem do mojej starej lampy... Lampe zalozylem, zdezak i koniec roboty... ALE!!! co sie okazalo? Od ponad 3 tygodni, lampa dziala bez zarzutu. Ani razu sie nie zapalila, ani razu nie zapalila sie z opoznieniem, nic. Wszystko tak jak byc powinno. Tym bardziej, ze dzien w dzien przygladam sie jej kiedy zapalam. I przed praca i po pracy.. Co kiedys dzien w dzien, kilka razy musialem zgasic i zapalic swiatla by ta zalaczyla.
Zatem konczac i wnioskujac... Nie wiem co to moglo byc, bo ekspertem nie jestem, ale albo cos bylo w lampie luzne i podczas wyciagania z niej wszystkiego sama sie naprawila, albo tez jakies styki moze nie kontaktowaly...
To tak dla wyjasnienia, dla wszystkich tych co maja podobne problemy... Pozdrawiam i mam nadzieje, ze troche pomoglem.
Mazda, najlepszy przyjaciel człowieka.