Grzyby napisał(a):Masz jakieś kompleksy z tym Krawatowem? Bo takie wrażenie odnoszę...
Jasne. Mam straszliwe kompleksy! (Dlatego piszę "Krakówek"). Jak na to wpadłeś?

A tak serio, ktoś z Warszawy tutaj na forum napisał, że jest z "krawatowa" i strasznie mi się ta nazwa spodobała...
A co do różnicy wysokości...
Nie czytałeś chyba dokładnie mojej wypowiedzi. Nie chodziło mi różnice wysokości w samym Krakowie, bo te są stosunkowo niewielkie.
Chodziło mi o to, że albo jeżdżę po mieście (gdzie np. 30 minut praktycznie stoję, jadąc na jedynce/dwójce), albo jadę na weekend do rodzinki ZA MIASTO. Tutaj różnica wysokości jest znaczna, bo Kraków leży w kotlinie. Jadąc na północ (w stronę Skały) wspinam się na garb wyżyny krakowsko-częstochowskiej. Są miejsca, których w czasie ostatniej zimy niemal nie dało się pokonać bez łańcuchów.
Nie sama różnica wysokości ma wreszcie decydujące znaczenie, ale ukształtowanie terenu. Dużo bardziej "męczące" jest podjeżdżanie pod stromą górkę, żeby po chwili zjechać odrobinę w dół, a potem znowu stromo, niż jechać w miarę jednostajnie pochylonym zboczem.
Po Kielcach nie jeździłem, ale dość często mijam je, jadąc do Wawy. Jakichś wielkich gór tam nie zauważyłem. Może to kwestia obwodnicy...
Podsumowując, chodziło mi o to, że mimo iż w mojej jeździe jest ok. 70% trasy, to trasę tę robię w okolicach Krakowa. Nie dość, że góry-doliny, to jeszcze porządnych dróg nie ma, czyli nie za bardzo mam gdzie "nadrobić" spalanie miejskie. Natomiast ostatnio robiąc Kraków-Warszawa-Kraków, wyszło mi 6l/100km. I tyle.
Uważam, że wynik ok. 8l/100km jest przyzwoity. Natomiast porównywanie ja – tyle, więc jestem dobry, ktoś – tyle, więc jest "gorszy" ma się nijak do rzeczywistości. Stare indiańskie przysłowie mówi: "nie oceniaj nikogo, zanim przez miesiąc nie pochodzisz w jego mokasynach". Hough!
