Minął miesiąc od awarii turbo. W sobotę odebrałem auto od mechanika.
Ale od początku:
Awaria turbo – fura do mechanika w Olsztynie. Dzięki pomocy autora tego wątku załatwiłem regenerowaną turbinę w Brodnicy z roczną gwarancją za 1500zł. Dostarczyłem ją mechanikowi wraz z nowym olejem, filtrami oleju i powietrza oraz żeby za jednym razem płyn chłodnicy i hamulcowy do wymiany.
Odebrałem samochód i w drogę. Na początku dymił strasznie bo się z katalizatora olej wypalał który się tam dostał przez awarię. Testuje samochód ale mocy nie ma. Dopiero 2700 obr coś się działo. Ale wówczas strasznie dymił. Ponieważ to był piątek to dopiero w poniedziałek mogłem ponowni odwiedzić mechanika. Oni mierzą ciśnienie i mówią ze albo słaba turbina, albo zapchany katalizator i mogą mi go wyciąć.
Ponieważ na turbinę udzielono gwarancji to pojechałem do Brodnicy w celu naprawy. Bo jeśli to turbina to wymiana na inną plus robocizna za free. Mechanik zmierzył ciśnienie i mówi że turbo. Po wyciągnięciu okazuje się że wirnik strony zimnej uszkodzony fizycznie poprzez "wchłonięcie obcego ciała do układu dolotowego".
Turbo odesłane do naprawy – koszt 410 wraz z przesyłkami. Wymiana 250. W dolocie znaleźli nakrętkę ze starej turbiny:
Dziś jadę z opinią firmy regenerującej turbo i pismem od mechanika oraz uszkodzonym wirnikiem do serwisu w Olsztynie w celu odzyskania poniesionych kosztów. Gdyby sprawdzili dolot to by znaleźli nakrętkę.
Niestety całkowicie z naprawy zadowolony nie jestem. Przed awarią auto ładnie zbierało się już od 1800-1900 obrotów. Teraz 2300 dostaję odpowiedniej mocy. Pewnie skończy się wycieczką do Jaksy.