pros23 napisał(a):Zawsze są dwie grupy- jedna uważa przepis za zbyt rygorystyczny, a druga za zbyt słaby..
Naiwniacy sadzą że przepis i ograniczenie w cudowny sposób ochronia ich przed nieszczęsciem, tylko zapominają o istnieniu fatum...
jak ktoś ma się rozwalic to się i tak rozwali i nic mu nie pomoże – nawet siedzenie w domu- bo mu w dom tir wjedzie...(...)
Z jednym się zgodzę – co się ma stać to się i tak stanie.
Z tym że wolę rozwalić się przy 50km/h niż 100km/h.
Poza tym – wiara w to że przepisy ochronią kogoś przed tragedią nie jest taka ślepa jak się wydaje. Wystarczy tylko że
wszyscy będą ich przestrzegać. Wiem, wiem – utopia. A już szczególnie w tym padole nad Wisłą.
Z pewnością zaś wielu wypadków możnaby uniknąć – by nie szukać daleko chociażby kolizji spowodowanych przejeżdżaniem na "trzeciej fazie żółtego światła" (sick shit!). Niby taki fundamentalny przepis. Niby...
pros23 napisał(a):(...)problem polskich przepisów polega na tym że sa nielogiczne- gdyby ograniczenie oznaczało tak naprwade – w tym miejscu pojechanie z większa prędkościa jest "Niemożliwe" , to przepisy byłyby dalej przestrzegane...a tak nie będa nigdy..
(...)
Wielu już tak myślących bohaterów widziałem, mieli szczęście jeśli tylko rozwalili samochód. Pecha gdy się zabili. Tragedią było jak pociągnęli za sobą następne ofiary – pasażerów czy też przypadkowych ludzi którzy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie.
Jeszcze jedno – pojechanie w danym miejscu z większą prędkością niemożliwe? Czym? Autobusem? Osobówką? Roadsterem? Chyba dla każdego z nich prędkość będzie inna? A gdzie miejsce na zwykły rozum nakazujący nie przeginać pały do granic możliwości?
pros23 napisał(a):(...) w tym miejscu pojechanie z większa prędkościa jest "Niemożliwe" , to przepisy byłyby dalej przestrzegane...a tak nie będa nigdy..
(...)
Bull poop. Choć nie mogę powiedzieć że jestem świętym tureckim to staram się nie przekraczać ograniczeń ponad 10km/h więcej niż można. Nieraz na drodze wyprzedzają mnie złomy które mógłbym wziąć redukując bieg o ledwie o jeden, nieraz w miejscach gdzie aż prosi się o wypadek bo zwyczajnie ktoś nie może znieść faktu że przed skrzyżowaniem jest 70 i jadę 70. Mimo wszystko jednak można jeździć przepisowo i zupełnie nie rozumiem dlaczego to jest dla niektórych aż tak niewykonalne? No dlaczego?
pros23 napisał(a):(...)brakuje mi tylko trzeciej opcji – a po cholere przejmowac się przepisami?(...)
Z tonu twojego postu wnioskuję że Ci wcale tej opcji nie brakuje.
pros23 napisał(a):(...)
awizo wcale lepiej nie odbierać, nic na siebie nie mieć, nie meldowac się na mieszkaniu,
olewac punkty- w końcu jak zabiora prawko to i punktów nie moga dołożyć, mandaty brac kredytowe i w śmiecie....nie podawac skarbowemu numeru konta ...
jezdzić jak w piosence Macca Squad – zapierdalam....
jak ktoś bedzie miał farta to będzie miał a jak nie to nie..ale przynajmniej będziemy mniej zgorzknieli, ciagle tylko narzekajacy martwiący sie że drugiemu jest lepiej...
(...)
Chciałem już napisać coś dłuższego ale powiem krótko – typowe polskie kombinatorstwo. Naprawdę chcesz taki być? Naprawdę?
pros23 napisał(a):(...)spróbujcie zamiast narzekać po prostu żyć, a jak ktoś nie daje tu rady to splunać na to i odejść nie oglądając się za siebie..
Ależ tak robię.
Gdy na drodze wyprzedza mnie szajs który w normalnych warunkach nie miałby prawa mnie wyprzedzić pogłaszam muzykę i rozkoszuję się jazdą z otwartym dachem. A niech jedzie.
Gdy czeka mnie daleka droga wyjeżdżam odpowiednio wcześnie i po prostu rozumiem że musi potrwać bo w Polsce nie ma seci dróg porównywalnej z zachodnimi. Dlatego też nigdzie nie gnam bo i po co? Żeby więcej paliwa spalić? Bardziej zniszczyć zawieszenie na polskich drogach?
Gdybym miał jechać nad morze to miast gnać jak idiota przez czternaście godzin zaplanowałbym drogę tak by w jej połowie znaleźć nocleg w jakimś fajnym mieście i odpocząć, zwiedzając coś ciekawego. Można przecież dojechać na luzie nigdzie zaiwaniając jakby jutro świat miał przestać istnieć.
Tylko czemu do cholery polskim kierowcom to przychodzi tak ciężko?
Nigdy tego nie zrozumię bo sam spróbowałem i wcale nie jest tak źle.
Może to jest problem? Spróbowałem i się da podczas gdy spora większość nawet nie próbuje bo "to i tak niemożliwe"?
Zawsze uczono mnie że by zmienić świat trzeba zacząć od samego siebie i swoją postawą zmieniać najbliższe otoczenie. Reszta już pójdzie reakcją łańcuchową.
Polecam ten wniosek każdemu bo nie wiem jak ten kraj miałby się niby zmienić gdyby każdy wymagał od innych a nic od samego siebie.