Alarmy zazwyczaj mają "ukryty przełącznik". Jeśli go nie wciśniesz po "zapodaniu" zapłonu, to z reguły po ok. 30 sekundach (ale ten czas jest różny dla różnych alarmów) włączają się światła awaryjne i odłącza się zapłon. W Scorpion'ie jest tak, że po kolejnych kilkunastu sekundach (czy pół minuty) syrena się załącza na 10 sekund i snów się wyłącza a później się włącza chyba na pół minuty – czy jakoś tak. Do chwili, w której nie wciśniesz "ukrytego przełącznika" (który notabene podczas montażu alarmu jeszcze nie jest ukryty

), zapłon będzie odcięty a alarm będzie sygnalizował nietypową sytuację. Zerknij sobie w instrukcję montażową alarmu, to Ci się trochę rozjaśni. A i jeszcze jedno. Jak testujesz alarm, to pozamykaj wszystkie drzwi i klapy, bo tam są krańcówki. A jeśli wszystkie je podpiąłeś, to w wchili, gdy któreś drzwi (klapa) są otwarte – alarm również się załączy i może nawet nie dać się zdeaktywować. Chyba, że naciśniesz jeszcze raz przycisk na pilocie, wtedy alarm dostanie sygnał, że czy tak, czy inaczej ma załączyć się, gdyż pewnie ta krańcówka jest uszkodzona.
Syrena na wyładowanym akumulatorze Ci się włączyła, gdyż "wyjec" ma własne zasilanie. Zobacz, że do syreny masz dodatkowy kluczyk, którym możesz ją wyłączyć, jak np. zmieniasz akumulator, lub go zabierasz na doładowanie. Własne zasilanie zabezpiecza dodatkowo, jakby ktoś chciał Ci ukraść furę odłączając akumulator, celem nie wzbudzenia alarmu. Czekać go będzie niespodziewanka
Powodzenia.