Oto historia moich ostatnich problemów z Mazdą. Na autostradzie w ciepły dzień po godzinie jazdy autostradą auto zupełnie straciło moc i zapaliła się lampka TCS. Musiałem się zatrzymać. Zgasiłem ją i jak zapaliłem wszystko było ok, ale po 15 min. jazdy auto przy dodawaniu gazu zaczęło mocno szarpać (traciło chwilowo moc). Po zrestartowaniu szarpało ale rzadziej i lżej, podjechaliśmy do elektryka samochodowego. Podłączył pod komputer ale nic nie wykazało. Po wysłuchaniu historii elektryk powiedział, że to prawdopodobnie jest czujnik położenia wału korbowego i że ta usterka może się nie pojawić na jego kompie. Pojechałem dalej, nie przekraczając 2500 obr. (tak nam poradzili sprzedawcy ze sklepu z częściami) i tym razem nie szarpało ale znowu włączyła lampka TCS i przy zwalnianiu/redukcji biegu/wrzucaniu na luz albo gasł albo obroty tak spadały że wyłączało się wspomaganie, zapalała kontrolka oleju i akumulatora. 5 dni później wracałem 300 km w chłodniejszy dzień, przez pierwsze 90% trasy nie przekraczając 2700 obr. Nic sie nie wydarzyło, auto jechało bezproblemowo.
Czy może być istotny fakt, że do celu jechaliśmy w pięć osób i obładowanym na maksa autem, a wracaliśmy lżejsi o jakieś 70 kg?
W obie strony jechałem na paliwie z shella.
Oto wydruk błędów z serwisu aut japońskich, do którego zawitałem po powrcie:
P0300 Random misfire detected
P0328 Knock sensor 1 circuit high input
P0420 Catalist system efficiency. Below treshhold (Bank 1)
P1345 SGC signal – No SGC signal
Mechanik, po wykluczeniu świec powiedział, że na 50% to katalizator.
Co o tym myślicie? Proszę o pomoc