Jako że jestem świeżo po takiej robocie u Jaksy, wtrące swoje 3 grosze. Jakiś miesiąc temu miałem totalną zapaść olejową w silniku, chmura dymu rano była widoczna z 500m, spożycie oleju zasadniczo wzrosło. Nie miałem czasu analizować ile dokładnie mi wcina, bo samochód kopcił tak że mnie chcieli z osiedla wymeldować, nie mówiąc już o podziemnym garażu gdzie parkuje, ale widać było że po 500 km wyraźnie zaczął olej wsiąkać.
Najpierw mój dotychczasowy mechanik (z długim stażem w ASO, pominę personalia) zaproponował mi zrobienie uszczelniaczy, licząc sobie za to dużą kasę. Nie wspominał o pierścieniach, nawet nie przebąknął. Potem wpadłem na Jakse.
Tu się sprawa na początku skomplikowała bo dowiedziałem się że robienie uszczelniaczy bez dołu raczej nie ma sensu. To oznaczało koszty ale... im więcej czytam niektóre posty, tym bardziej widzę że to jest prawda.
Druga sprawa to kwestia zamienników. "Zamienniki to badziewie" usłyszałem, orginalne trzeba dać bo wszystko za kilka tysięcy się znowu posypie. Znowu koszty
Zrobiłem po tej robocie jakieś 1200 km czyli malutko, jutro zmiana oleju i co stwierdzam:
1. Autko z dnia na dzień kopciło coraz mniej, aż w zasadzie zupełnie przestało. Jako że miałem paranoję, obserwowałem codziennie rurę po uruchomieniu, zajęło to kilka dni w których męczyłem Jaksę swoim niepokojem

, ale dymienie ustało. Zaznaczam że to 1200 km dopiero i sprawy są ciągle na dotarciu.
2. Co mnie naprawdę zadziwia, nie jestem w stanie stwierdzić żadnego ubytku oleju. Sprawdziłem go drugiego dnia po robocie i cały czas jest tak samo.
Jako że to dopiero początek relacji, bo przebieg za mały żeby fanfary grały na cały regulator, to jeszcze coś skrobnę apropos detali jak przejadę ze 2-3 tys już na normalnych obrotach bo na razie to kręce do 3000-3300 – tak kazali, tak robię
Ale wiele wskazuje na to że te ciągle powracające sprawy pierścieni, głowic i oleju są spowodowane po pierwsze słabymi częsciami a po drugie niechlujną robocizną. Żyjemy w Polsce i każdy wujek staszek myśli że jak tu zalepi a tam posmaruje to będzie dobrze. Będzie, nawet super, ale przez 150 kilometrów, potem będzie średnio a za 1000 km robota od nowa + koszty poprawiania po wujku. Stąd też chyba biorą się opinie że się nic nie da zrobić z silnikiem który się rozszczelnił. Bo po tym co niektórzy tu przeszli to bym chyba wrócił do swojego VW Polo r 87 z każdą dostępną awarią. A tak póki co mam święty spokój, mam nadzieję że nie będę tego odszczekiwał, ale na razie naprawdę czuje że jestem w dobrych rękach i czerkam aż najadę trochę km żeby się zupełnie wyluzować.
To nie był artykuł sponsorowany
