Auto – Mazda 323 BG 1.3 91 r, tak jak w opisie – nie ma, ani nigdy nie miała założonego gazu. Silnik w stanie bardzo dobrym, ale to nie w nim tkwi przyczyna problemu.
Oto, w ciagu ostatniego miesiąca mialem trzy następujące przygody:
1) Silnik gaśnie samoistnie podczas postoju na światłach. Po dziesiątej próbie ponownie odpala. Wszystko w porząkdu myślę – może zapchał się chwilowo filtr paliwa.
2) Po trzech tygodniach – parkuję auto, wracam do niego po 10 minutach i już nie mogę odpalić. Kilkanaście prób, dwa papierosy, po piętnastu minutach odpala już tak, jak zawsze – na "tyknięcie".
3) Wczoraj poznym wieczorem, szykuję się do powrotu do domu, odpalam, przejeżdżam kilometr, wjeżdżam na stację – podczas, gdy powoli toczę się na dwójce, krótkie zdławienie i silnik znów gaśnie. Kręcę z przerwami chyba z poł godziny – "zalalem go już dawno" – myślę.
Po dwóch godzinach przyjeżdża taksówka – i holuje mnie 50 km do domu. Mniej więcej w polowie drogi z ciekawości przekręcam kluczyk – auto odpala znów "od tyknięcia"...
Byłem u mechanika – cóz – stwierdził, że nie jest w stanie niczego zdiagnozować, skoro znowu wszystko jest w porządku i kazał przybyć, gdy auto będzie znów unieruchomione.
Ja jednak nie chcę i nie mam zamiaru czekać, bo jeżdże dość sporo, a niefart może przydażyć sie w każdej chwili... Poza tym wobec tego, ze wszystko niejako samoczynnie sie "naprawia", to – znowu będzie nie do wykrycia.
Cóz to może być?
Jakiś przekaźnik pompy?
Sama pompa – zawiesza się? (ale w takim razie jakim cudem odwieszała się bez najmnijeszego nawet "stuknięcia" w bak?
Zapłon?
Z góry dziękuję za Waszą pomoc...