Kręcimy kilometry w oczekiwaniu na wiosnę. Jeżeli kiedykolwiek narzekałem na zimę, że to taki okres, gdzie mało się dzieje, to chciałbym pokornie przeprosić.

Faktem niepodważalnym jest, że od ostatniego mojego wpisu obsługa ograniczała się do tankowania, mycia, sprzątania i tak upłynęła cała zima, a przebieg wzrósł do nieco ponad 267 000 km.
Ale ja nie o tym.
Przyszła wiosna całkiem niedawno i część znajomych tupta nóżkami by założyć letnie koła.

Nie ukrywam, że ja również wolę moje brzydkie auto na brzydkich, fabrycznych, pięcioramiennych felgach, szkopuł w tym, że jak już kiedyś pisałem kończą mi się dwie opony letnie, a tak właściwie, to się skończyły. Bieżnik starych falkenów klei się do drogi jak do łysej głowy frotka,

więc na wydatek oponiarski jestem przygotowany nie od dziś. Będą Dunlopy Bluresponse i dzisiaj właśnie zostały zakupione, czekają w zaprzyjaźnionym warsztacie.
Nie pisałbym Wam jednak tego wszystkiego, gdyby nie jedna, niewielka, dodatkowa rzecz, która zwróciła moją uwagę. Małe, delikatne, ledwo słyszalne cyk, cyk, cyk.

Posiadacze Y6 wiedzą, że nie mówię o szwajcarskiej precyzji mechanizmu siedzącego pod maską, a raczej dość powszechnej nieszczelności w obszarze wtrysków. Czeka mnie więc wymiana podkładek i jest to na tyle

szczęśliwa wiadomość, że zauważyłem jeszcze zapocenia pod kolektorem. Czyli do wymiany będą uszczelki tegoż ustrojstwa i pewnie jeszcze kilka drobnych pierdółek. Jako ciekawostkę dodam, że od ostatniej wymiany uszczelek minęło ponad 30 tyś. kilometrów. Dużo?, mało?, nie wiem. Trzeba zrobić i tyle.
No i chciałem Wam jeszcze napisać, że też czekam na wiosnę, by móc porządnie umyć i wyczyścić Mazdę.
No i to wszystko już, chciałem się trochę pożalić i się pożaliłem. Nie musicie mnie pocieszać, radzę sobie. Jak już wszystko powymieniam, to też coś napiszę, może nawet zdjęcia zrobię. Tymczasem wrzucę jakieś stare, może wiosna przyjdzie szybciej.