Pełna historia, która doprowadziła mnie do zakupu tej Mazdy jest zbyt długa żeby ją tutaj przytaczać, więc pozwolę sobie na jej skrócenie. Pomysł kupienia samochodu zrodził się w mojej głowie dawno temu. Wcześniej "uczyłem się" wraz z moim rodzeństwem na Nissanie Primerze P10 2.0 który w rodzinie jest od 5 lat. Niestety lata świetności auto ma dawno za sobą. Szukałem na początku samochodu za mniejszą kwotę. Wtedy marzyło mi się wejść w posiadanie Mazdy 323F BG z silnikiem 1.6 lub wyżej. Niestety, los zadecydował że te auto nie miało być dla mnie. Później była kilka razy szansa na kupienie trochę bardziej zadbanych Nissanów tej samej generacji, jednak i to nie wypaliło. W sumie obejrzałem 8 samochodów w okolicy przez okres 4 miesięcy (ww. los spowodował że zakup trochę mi się dłużył, po wiele aut nie warto było jechać patrząc po opisach i ich stanie itd. itp.). W dniu zakupu oglądałem dwie Primery (P10 2.0 i P11 GT), jedną Corollę E11 i moją Mazdę. Niestety, mając już jednego "rdzewiaka" w rodzinie nie chciałem pakować się w to ponownie więc Nissany odpadły a Corolla... Powiedzieć o niej żeby była w kiepskim stanie to tak jakby powiedzieć że jazda na rowerze jest trochę powolna. Istna padaka! Pozostała Mazda, która wykraczała z mojego pierwotnie założonego budżetu, jednak z obawy że za pierwotny budżet nic porządnego już mi się nie trafi to należało podjąć męską decyzję. Kupiona od miłego pana który auto posiadał od 4 lat, 2-gi właściciel w Polsce.
Trochę "luźnych" danych:
Rocznik – 1997
Przebieg – 299600km
Silnik – 2.0 V6 (Niby tylko 30KM więcej od "Primerki", ale... Boziu, jak to brzmi! Istna poezja!)
Niemiec, który był pierwotnym właścicielem wiedział że silnik to nie wszystko, więc wyposażenie również jest niczego sobie: pełna elektryka szyb, lusterek i szyberdachu, ABS do pełni szczęścia zabrakło mi chyba tylko klimy. Widać że autko było malowane tu i ówdzie ale z obawy przed zniszczeniem bezbarwnej powłoki na razie nie myślę o polerce
Jaka będzie jej przyszłość? Jeżeli będzie się nienagannie sprawować, chciałbym ją zatrzymać sobie na dłuższy czas. W ciągu tych 3 lat jazdy Primerą trochę się "wyszalałem" jako gówniarz, więc szkoda by mi było ją sprzedać aby ktoś zarżnął taką fajną furę
Plany wydają się może trywialne ale na razie niewiele przychodzi mi do głowy. Na pewno w planach jest zabezpieczenie podwozia ( dziur nie ma, ale "ruda" sugeruje że warto to zrobić przed obecną zimą) i próba spasowania przodu (poprzedni właściciel "pocałował" dzika jakiś czas temu, na szczęście dzik większych szkód nie narobił), poprawki lakiernicze ( chlapacze, tylna klapa, klamki czarny mat albo pod kolor auta, jeszcze nie wiem