moja małżonka zapragnęła mieć samochód. Niby zbiera kasę sama, ale chciałem się zorientować ile taki biznes będzie mnie kosztował
Priorytetem jest więc minimalizacja wszelkich kosztów, żeby to w ogóle miało sens, bo inaczej lepiej jeździć taksówkami (samochód, który obecnie posiadamy do takich zadań, jak chce żona, kiepsko się nadaje – często ekstremalne kłopoty z parkowaniem, spalanie w takich warunkach liczy się w hektolitrach), czyli:
– minimalna pojemność (niska składa OC)
– minimalne spalanie
– wielkość akurat do miasta
– minimalna cena
Auto prawdopodobnie nigdy nie wyjedzie z Warszawy i przypuszczam, że nigdy nie pokona trasy większej niż 30 km na raz. Także żadnych wymagań odnośnie zrywności czy komfortu nie ma
Ja ze swojej strony marzę o MX-5, ale póki co nie jest to realne z uwagi na dziecko. I w związku z tym chciałbym nabyć auto... z płóciennym dachem, tak jak kiedyś były Mazdy 121 Canvas Top, żeby mieć taką namiastkę wolności, dopóki nie będę mógł sobie sprawić prawdziwego cabrio
Mazdę 121 skreślam – za duża pojemność, kiedyś taką Mazdę miał pewien klubowy kolega i narzekał na spalanie 10 litrów w Wawie. To w sumie nieznacznie mniej, niż da się wykręcić Mondeo
Z tego co kojarzę istnieje jeszcze Twingo z takim dachem i tam jest pojemność 1.2. Nie wiem jeszcze jak ze spalaniem w mieście tego bolidu i czy auto 15+ (a ten plus pewnie będzie bardzo duży) jeszcze się nie rozpada w drobny mak?
Znacie jakieś inne, małe modele, które mają otwierany dach? I ile trzeba minimalnie na nie przeznaczyć?
No i opadają mnie pewne wątpliwości – cały czas mam przekonanie, że stare są dobre skrzypce i wino. Sam dążę, żeby jeździć jak najmłodszym autem po złych doświadczeniach ze starą 626.
Czy płócienny dach to w ogóle dobry pomysł? Nie będę zmuszony do ciągłej walki z przeciekaniem tego ustrojstwa?
I czy w ogóle kupowanie starego trupa nie skończy się tym, że ciągle pod nim będę leżał? A majsterkowiczem to ja nie jestem
Pozdrawiam,
nemi