Dobijanie targu – ile udało Ci się utargować ?
Strona 1 z 1
Aby transakcja kupna-sprzedaży doszła do skutku obie zainteresowane strony osiągnąć muszą porozumienie w sprawie sfinalizowania transakcji. Jednym z nieodłącznych elementów tego porozumienia jest cena za jaką auto zostanie sprzedane/kupione.
Aktualnie targuję się z "jednym takim" co sprzedaje M3 BK. Od ceny wyjściowej 33,9 tys doszedłem do kwoty 32,8 tys. Czyli utargowałem ~3 %. Dużo to czy mało?
Ciekawy jestem:
Jakie są Wasze osiągnięcia w tej dziedzinie?
Jakich sposobów/argumentów używacie aby nakłonić sprzedającego do "zejścia z ceny"?
Aktualnie targuję się z "jednym takim" co sprzedaje M3 BK. Od ceny wyjściowej 33,9 tys doszedłem do kwoty 32,8 tys. Czyli utargowałem ~3 %. Dużo to czy mało?
Ciekawy jestem:
Jakie są Wasze osiągnięcia w tej dziedzinie?
Jakich sposobów/argumentów używacie aby nakłonić sprzedającego do "zejścia z ceny"?
To od wielu spraw zależy..
Jeżeli jest to handlarz no to dużo nie utargujesz. Chociaż znajomy tysiaka utargował. I tak na tym zarobili.
Jeżeli jest to osobna prywatna to można się potargować. Chociaż jak autko jest w dobrym stanie na bieżąco wszystko wymieniane to rzecz jasna, że ktoś dużo nie spuści.
U naszych sąsiadów można nawet 800Euro utargować:)
Jeżeli jest to handlarz no to dużo nie utargujesz. Chociaż znajomy tysiaka utargował. I tak na tym zarobili.
Jeżeli jest to osobna prywatna to można się potargować. Chociaż jak autko jest w dobrym stanie na bieżąco wszystko wymieniane to rzecz jasna, że ktoś dużo nie spuści.
U naszych sąsiadów można nawet 800Euro utargować:)
- Od: 26 paź 2012, 11:30
- Posty: 179
- Skąd: Radom
- Auto: Honda
pafarawa napisał(a):Dużo to czy mało
wiesz co jak ktoś sprzedaje bubla to i z 33,8 zejdzie ci do 27tyś aby tylko się tego pozbyć tyle ode mnie.
Popieram przedmówcę. Mi przy zakupie Mazdy 6 w sierpniu tego roku, udało się utargować równe 500 Euro od ceny, za jaką została wystawiona
300 euro chyba standardowo na starcie przez telefon i pozostałe 200 na miejscu 
bercikspeed napisał(a):wiesz co jak ktoś sprzedaje bubla to i z 33,8 zejdzie ci do 27tyś aby tylko się tego pozbyć tyle ode mnie.
no tak nie do końca...
Przy kupnie przyjąłem technikę budżetu.
Wyszukiwałem auta, które mnie interesują (prawie bez względu na cenę) a następnie dzwoniłem i Proponowałem określoną kwotę jako końcową i prosiłem o oddzwonienie – jeśli ta kwota będzie pasować. Samochody w tym okresie nie sprzedają się jak ciepłe bułeczki. Nie zdarzyło mi się aby sprzedawca nie oddzwonił
Rekord – 4900zł upustu za forestera w Poznaniu (z 29,9 na 25kzl) oraz X gdzieś kolo Krakowa z (34,9 na 30)
Finalnie kupiłem Xa przy Częstochowie (dzięki Bri za pomoc) targując z 33,9 na 30.
Oczywiście w słuchawce standardowy tekst: "Panie – już pan targujesz a nie wiesz w jakim stanie jest auto!"
Odpowiadałem w podobny sposób: "Nie chce wiedzieć w jakim stanie jest auto – mam (np) 30kzl na zakup. Rozmawiamy dalej? – Proszę przemyśleć moją propozycję bo za więcej szkoda mojego czasu i kasy na oglądanie"
Polecam ten sposób – działa
Przy sprzedaży Hanki cenę wystawiłem 10,5 przez telefon powiedziałem że do oddania za 10, ale jeszcze chcę wymienić uszczelkę i nabić klimę). Gość przyjechał, sam zaproponował 9,5 za stan jak stoi.
Nie miałem pytań...
(oring do chłodnicy klimy 10zł + nabicie 200 + mój czas i paliwo na podróż do warsztatu)
No my wystawiając Primerę za 5500zł (swoją drogą chyba najwyższa cena za P10 95r na Allegro w tamtym czasie) założyliśmy sprzedaż za ostateczną kwotę 5k. Naprawdę zainteresowany gościu z racji, według niego usterek (nie działająca elektryka szyb z tyłu i nawiew tylko na najwyższym stopniu) i lekko skorodowanego progu przystąpił do negocjacji już podczas rozmowy na GG. Następnego dnia przyjechał i wziął – w sumie pierwszy oglądający.
Krzemol1994 napisał(a):w sumie pierwszy oglądający.
Ja miałem jednego zainteresowanego, który znalazł moje ogłoszenie w maju – jak po raz pierwszy wystawiłem auto (wtedy nikt nie dzwonił) a skontaktował się ze mną dopiero w połowie września, jak mocno zacząłem przymierzać się do napisania następnego ogłoszenia...
Później po transakcji jeszcze przez miesiąc miałem z nim kontakt – dowoziłem jakieś rupiecie i niewykorzystane części, których nie zdążyłem wymienić.
Z tego co mi wiadomo – jest zadowolony (nie ukrywałem stanu rzeczywistego) – wiedział co kupuje.
Barthez napisał(a):Oczywiście w słuchawce standardowy tekst: "Panie – już pan targujesz a nie wiesz w jakim stanie jest auto!"
Odpowiadałem w podobny sposób: "Nie chce wiedzieć w jakim stanie jest auto – mam (np) 30kzl na zakup. Rozmawiamy dalej? – Proszę przemyśleć moją propozycję bo za więcej szkoda mojego czasu i kasy na oglądanie"
Polecam ten sposób – działa
Wszystko zależy jak bardzo sprzedający chce sprzedać. Jak sprzedawałem Pande, to mi się absolutnie nie śpieszyło. Dzwoniło wielu cwaniaków z takim tekstem jak Twój. Siłą spokoju odpowiadałem, żeby najpierw obejrzał co negocjuje. Po 3 dniach zadzwonił jeden gagatek, że jednak przemyślał sprawę i jest w stanie dać tyle ile ja chce. Niestety za późno. Auto się sprzedało bez targowania.
loockas napisał(a):Dzwoniło wielu cwaniaków z takim tekstem jak Twój
Również wielu cwaniaczków sprzedaje
Dlatego na to nie ma reguły. Tak samo jak teraz byłeś kupującym, to za chwilę będziesz sprzedającym i wątpie, że będziesz się uśmiechał schodząc kilka tysięcy z ceny.
Dla mnie sprawa targowania to prosta piłka. Jeżeli auto ma cenę powiedzmy rynkową, wszystko w nim gra ze stanem faktycznym to na jakiej podstawie powinni się zejść z ceny? Sprzedałem osobiście 3 samochody. Za każdym razem cenę starałem się dostosować do stanu faktycznego. Finał tego był taki, że zawsze wychodziłem na swoje, a kupujący dostał na bak paliwa i chyba każdy był zadowolony. Przy zakupie samochodu miałem podobny schemat.
Oczywiście pozostaje kwestia przesadzonych cen za samochód. Wtedy faktycznie technika Bartheza nie jest zła. Mnie jednak do szału doprowadzały telefony z tekstem Panie daje 7kzł, bo więcej Pan i tak nie dostaniesz. Gdzie samochód wystawiłem za 10k, a zaczynały się od 9k.
Dla mnie sprawa targowania to prosta piłka. Jeżeli auto ma cenę powiedzmy rynkową, wszystko w nim gra ze stanem faktycznym to na jakiej podstawie powinni się zejść z ceny? Sprzedałem osobiście 3 samochody. Za każdym razem cenę starałem się dostosować do stanu faktycznego. Finał tego był taki, że zawsze wychodziłem na swoje, a kupujący dostał na bak paliwa i chyba każdy był zadowolony. Przy zakupie samochodu miałem podobny schemat.
Oczywiście pozostaje kwestia przesadzonych cen za samochód. Wtedy faktycznie technika Bartheza nie jest zła. Mnie jednak do szału doprowadzały telefony z tekstem Panie daje 7kzł, bo więcej Pan i tak nie dostaniesz. Gdzie samochód wystawiłem za 10k, a zaczynały się od 9k.
loockas napisał(a):Panie daje 7kzł, bo więcej Pan i tak nie dostaniesz.
ten tekst jest chamski -i jeśli byś się zgodził to klient przyjeżdża i bierze nawet nie oglądając, ja przedstawiałem swoje możliwości finansowe, nikogo do sprzedaży nie zmuszałem, a i tak ostateczna "diecezja" zapadała przy oględzinach.
Niby to samo a niuans różnicy według mnie powoduje zupełnie inną atmosferę rozmowy. Może dlatego oddzwaniali i się zgadzali?
Co do sprzedaży to ja piszą prawdę w ogłoszeniu (w przeciwieństwie do wszystkich igieł) i jakoś też znajdują się klienci
Ogólnie rzecz biorąc to trzeba zorientować się w cenach na rynku i to nie tych najniższych z all...
Ja przy sprzedaży przyjąłem taką technikę że: wiedziałem ile auto jest warte a wiadomo zejdziesz z ceny to i klient bardziej zadowolony.Fakt że przy aucie wartym 6tys. to za dużo się nie da, ale nie ukrywałem drobnych usterek, z którymi można było jeździć. Historia sprzedaży wyglądała tak że auto pojawiło się w ogłoszeniu przyjechało dwóch spekulantów, którzy dawali 4tyś i mówili że za taką cenę to ja nie sprzedam, a że mi się nie spieszyło to odesłałem ich z kwitkiem. Tydzień później zaczęły się urywać telefony, Auto kupił pierwszy klient który przyjechał je obejrzeć za cenę którą chciałem otrzymać. Jeździ zadowolony do dziś
.
Kupując mazdę udało mi się wytargować nowe letnie opony bo był sierpień a mazda stała na zimówkach.
Ja przy sprzedaży przyjąłem taką technikę że: wiedziałem ile auto jest warte a wiadomo zejdziesz z ceny to i klient bardziej zadowolony.Fakt że przy aucie wartym 6tys. to za dużo się nie da, ale nie ukrywałem drobnych usterek, z którymi można było jeździć. Historia sprzedaży wyglądała tak że auto pojawiło się w ogłoszeniu przyjechało dwóch spekulantów, którzy dawali 4tyś i mówili że za taką cenę to ja nie sprzedam, a że mi się nie spieszyło to odesłałem ich z kwitkiem. Tydzień później zaczęły się urywać telefony, Auto kupił pierwszy klient który przyjechał je obejrzeć za cenę którą chciałem otrzymać. Jeździ zadowolony do dziś
Kupując mazdę udało mi się wytargować nowe letnie opony bo był sierpień a mazda stała na zimówkach.
Po swojemu odkrywam to co już odkryte.
Taki przykład:
http://sprowadzanieaut-czeslaw555.blogs ... anium.html
Auto niemal kompletnie niesprzedawalne w Polsce, cena ok 60tysięcy jest zaporowa, bo te roczniki to juz po 32-35 tysiecy chodzą. Z resztą nawet jak na Niemcy to cena wysoka, i mimo tego nie byli skłonni obnizyc ceny.
http://sprowadzanieaut-czeslaw555.blogs ... anium.html
Auto niemal kompletnie niesprzedawalne w Polsce, cena ok 60tysięcy jest zaporowa, bo te roczniki to juz po 32-35 tysiecy chodzą. Z resztą nawet jak na Niemcy to cena wysoka, i mimo tego nie byli skłonni obnizyc ceny.
- Od: 12 lis 2012, 15:38
- Posty: 10
- Skąd: małopolska
Jak kupowalem Alfe, to wystawiona byla na alu 15" z zimowkami, wlasciciel osobno srzedawal 16" z nowymi gumami za 1200 zl. Dobilismy wiec targu tak, ze obnizyl po ogledzinach cene auta chyba o 500 zl i sprzedal letnie kolka za 700.
Jak Alfe sprzedawalem, to dorzucilem link do masy zdjec, sfotografowalem wszystkie kwiatki karoseryjne, przedstawilem faktury na wszystko co zrobilem i wystawilem ja za tyle ile chcialem dostac + 700 zl na ewentualny upust
Zaden handlarz nie zadzwonil, po 2 dniach pierwszy ogladajacy zaliczyl jazde probna, zaproponowal, ze bierze jak opuszcze 300 zl, za ktore wymieni sobie blotnik, ktorego nie bylo sensu dawac blacharzowi i lakiernikow, bo uzywka w kolorze kosztuje mniej i sprawa byla zalatwiona.
W opisie byl punkt, ze gumy w zawieszeniu z przodu czasami skrzypia (ale luzow na nich nie bylo za cholere) i bywa to denerwujace – przez cala jazde probna, niezaleznie od nawierzchni, nic nie wydalo ani jednego niepokojacego dzwieku! Kupujacy prawie posadzil mnie, ze klamalem w ogloszeniu, hehe.
Naturalnie im fura tansza, tym trudniej cos wiecej urwac, bo nikt, kto uczciwie sprzedaje fure za kilka tysiecy nie opusci nagle 20-30% ceny. A jezeli tak, to juz dla mnie jakis sygnal, ze wchdzimy na mine, ktora po zakupie wybuchnie...
Jak Alfe sprzedawalem, to dorzucilem link do masy zdjec, sfotografowalem wszystkie kwiatki karoseryjne, przedstawilem faktury na wszystko co zrobilem i wystawilem ja za tyle ile chcialem dostac + 700 zl na ewentualny upust
Zaden handlarz nie zadzwonil, po 2 dniach pierwszy ogladajacy zaliczyl jazde probna, zaproponowal, ze bierze jak opuszcze 300 zl, za ktore wymieni sobie blotnik, ktorego nie bylo sensu dawac blacharzowi i lakiernikow, bo uzywka w kolorze kosztuje mniej i sprawa byla zalatwiona.
W opisie byl punkt, ze gumy w zawieszeniu z przodu czasami skrzypia (ale luzow na nich nie bylo za cholere) i bywa to denerwujace – przez cala jazde probna, niezaleznie od nawierzchni, nic nie wydalo ani jednego niepokojacego dzwieku! Kupujacy prawie posadzil mnie, ze klamalem w ogloszeniu, hehe.
Naturalnie im fura tansza, tym trudniej cos wiecej urwac, bo nikt, kto uczciwie sprzedaje fure za kilka tysiecy nie opusci nagle 20-30% ceny. A jezeli tak, to juz dla mnie jakis sygnal, ze wchdzimy na mine, ktora po zakupie wybuchnie...
Ostatnie dwa auta kupowałem od jednego handlarza, znajomego.
Cena jaką mi dyktował była ostateczna, nienegocjowalna i dla mnie. Oficjalne ceny jakie na to auto podawał były na prawdę sporę :–).
W przypadku wcześniejszych aut, średnio udawało się około 500 PLN stargować, tylko po oględzinach auta. Wcześniej nie negocjowałem, a wybierałem pod uwagę auta które były w zakresie mojego budżetu. To co utargowałem było in plus, na dokładkę do tego co zostawiałem sobie na serwis po zakupowy.
Cena jaką mi dyktował była ostateczna, nienegocjowalna i dla mnie. Oficjalne ceny jakie na to auto podawał były na prawdę sporę :–).
W przypadku wcześniejszych aut, średnio udawało się około 500 PLN stargować, tylko po oględzinach auta. Wcześniej nie negocjowałem, a wybierałem pod uwagę auta które były w zakresie mojego budżetu. To co utargowałem było in plus, na dokładkę do tego co zostawiałem sobie na serwis po zakupowy.
..::Born To Rise Hell::..
Czesław555, podawałem to auto tylko jako przyklad, że nawet za auto w cenie dużo powyżej średniej za dany rocznik nie urwie się z ceny dużo. I tylko o to mi chodziło, a nie o to że ja bym nie dał bo mozna za 32 kupić.
Ja generalnie zakładam że za auto w cenie 10-12tyś € jesli urwie się 500€ to wszystko.
A auto jest tyle warte ile kupujący chce za nie zapłacić. Tylko nie należy się spieszyć.
Ja generalnie zakładam że za auto w cenie 10-12tyś € jesli urwie się 500€ to wszystko.
A auto jest tyle warte ile kupujący chce za nie zapłacić. Tylko nie należy się spieszyć.
- Od: 12 lis 2012, 15:38
- Posty: 10
- Skąd: małopolska
No własnie, o to mi chodziło. Za uczciwe auto trzeba swoje dac i dużo sie nie da utargować. Postawmy się też z drugiej strony: jesli jesteś pewny że masz dobre auto to czy będziesz skłonny dużo zejść z ceny? Parę lat temu sprzedawałem auto własnie z gatunku "niesprzedawalnych". Kilka osób oglądało, ale nikt się nie decydował bo cena była wysoka. W końcu pierwszy z oglądających wrócił do mnie po 3 tygodniach i zwiedzaniu kilku giełd. Wziął auto prawie bez targowania.
W innym przypadku miałem auto które okazało się powypadkowe, dodatkowo z pewnym paskudnym defektem. Juz wiedziałem że ciężko go bedzie sprzedać, ale wziął go ode mnie kolega, który auta potrzebował "na już" a wyżej wymienione defekty mu nie przeszkadzały. Jednak z ceny skrobnął mnie ostro, stwierdziłem jednak że skoro się na niego decyduje a ja pozbywam się problemu to mimo wszystko warto spuścić sporo z ceny. Auto poszło prawie 5 tysiecy złotych poniżej średniej ceny.
Życie
W innym przypadku miałem auto które okazało się powypadkowe, dodatkowo z pewnym paskudnym defektem. Juz wiedziałem że ciężko go bedzie sprzedać, ale wziął go ode mnie kolega, który auta potrzebował "na już" a wyżej wymienione defekty mu nie przeszkadzały. Jednak z ceny skrobnął mnie ostro, stwierdziłem jednak że skoro się na niego decyduje a ja pozbywam się problemu to mimo wszystko warto spuścić sporo z ceny. Auto poszło prawie 5 tysiecy złotych poniżej średniej ceny.
Życie
- Od: 12 lis 2012, 15:38
- Posty: 10
- Skąd: małopolska
Strona 1 z 1
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 11 gości