hmm zaczęło się od 126p – dostałem go za darmo, żeby uczyć się jeździć. Niestety w trasach wogóle się nie sprawdzał
Zastąpił go Ford Fiesta '94 1.3 – golas, bez wspomagania kierownicy nawet. Miał za to 2 x airbag. Sprawowal się bez zarzutu, nie psuł, mało palił no i ledwo jeździł

Zresztą nadal jeździ, cały czas w rodzinie – bez żadnych awarii.
Niestety pewnego razu na ulicach Łodzi zauważyłem sportową limuzyn – Xedosa 6, i od tamtej pory nie mogłem przestać o niej marzyc. Kilka m-cy później kupiłem Xeda 6 2.0 V6 '96 z przebiegiem 208 kkm. Niestety pewnego razu pod maską pojawiły się świerszczyki, które pomógł mi usunąć znajomy mechanik mojego ojca – wymienił mi łożyska rolek i założył jakieś chińskie. Zatarły się podczas wycieczki do Krakowa. Przegrzał się silnik. Skończyło się drogim remontem, po którym musiałem sprzedać Xedosa. Ciężko było się z nim rozstawać.
Z niewielkimi zasobami w portfelu kupiłem "okazyjnie" Nissana Primerę P11 '97 1.6 + LPG – to była jedna wielka pomyłka. W tym aucie popsuło mi się wszystko co mogło. Kupę kasy wydałem na naprawy i pozbyłem się z ogromną radością.
Wiedziałem, że następne auto ma być jak najmłodsze i bezawaryjne
Wybór padł na Corollę E12 1.6. Kupiona od pierwszego właściciela, salonowa. Jeździłem nią ok 1.5 roku aż mi się znudziła, bo wymarzyłem sobie Xedosa 9/Millenię.
Toyota Corolla została w rodzinie a ja mam wymarzoną Millenię 2.5 V6 z ostatniego wypustu, którą jeździ się fantastycznie, nie sprawia większych problemów, ale nie pasuje do moich potrzeb

.
Na moje szczęście/nieszczęście nie mogę znaleźć jej nowego nabywcy, więc powoli usuwam wszystkie jej bolączki i kto wie jak długo ze sobą pobędziemy...