Wywiad
Drugą edycję naszego konkursu Moja Mazda 2014 roku zdecydowanie wygrał temat kolegi makmarc. Zapraszamy na krótki wywiad z Marcinem...
MazdaSpeed: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z Mazdą?
Marcin: Nasza wspólna przygoda z Madzią, bo tak nazywam swoją kochankę, rozpoczęła się w grudniu w ubiegłym roku, kiedy mój tata postanowił zmienić auto. W naszym posiadaniu Madzia była niemalże od nowości, dlatego szkoda było ją sprzedawać byle komu. Kilka lat temu, jeszcze jako małolat powiedziałem sobie, że tak czy inaczej, kiedyś będzie moja. I stało się…
MS: Dlaczego akurat ten model Mazdy?
Marcin: Tak jak już wspomniałem, wcześniej użytkownikiem mojej szóstki był tata. Podczas swojego pobytu w USA miałem za zadanie rozejrzeć się i znaleźć auto, z którego byłby zadowolony. I jak to w życiu bywa, bardziej kierowałem się swoimi kryteriami podczas poszukiwań. Pewnego dnia idąc główną ulicą Brooklyn’u do pracy, zauważyłem piękną „szóstkę”. I to był ten moment, można powiedzieć miłość od pierwszego wejrzenia. Zadziorny przód, skośnookie spojrzenie, podwójne wydechy z tyłu i ten delikatny pomruk spod maski sprawiły, że nie brałem żadnego innego auta pod uwagę. Może to wydawać się zabawne i mało realne, ale od tamtego momentu, wszędzie na ulicy widziałem tylko Mazdy z serii 6.
MS: Czy to prawda, że im więcej dbasz o auto, tym bardziej się ono "odwdzięcza"?
Marcin: Pierwsze, co przyszło mi do głowy to powiedzenie, które towarzyszy mi od chwili, gdy kupiłem swój pierwszy samochód – „Jak dbasz, tak masz”. Wielu mogłoby powiedzieć, że to bez znaczenia i nie zgodzić się ze słusznością tego twierdzenia. Niestety, ale zdecydowana większość kierowców uważa, że auto ma jeździć i przemieszczać ich z punktu A do punktu B. Reszta jest mało istotna. Ja należę do tych, którzy czerpią z jazdy maksimum przyjemności, a maksimum przyjemności jest wtedy, gdy masz świadomość, że auto jest sprawne technicznie, a w dodatku czyste, pachnące i lśniące. Nieocenione są chwile, gdy czujesz na sobie spojrzenia innych kierowców bądź pieszych, którzy odprowadzają Cię wzrokiem, obserwując ten błyszczący lakier w świetle promieni słonecznych. Do czego zmierzam …
Każde auto ma swoją duszę, czuje, że się o nie dba i dopieszcza w każdy z możliwych sposobów, w zamian oferując bezpieczeństwo i niezawodność. To idealne określenia mojej Madzi, choć jak wiadomo, jest wiele czynników zewnętrznych, na które niestety nie mamy wpływu. W tym roku oboje przeszliśmy bardzo dużo, o czym na bieżąco informowałem w swoim wątku i mimo wielu chwil zwątpienia oraz poddania, przetrwaliśmy najcięższe próby czasu i teraz nic nie jest w stanie nas złamać.
MS: Jakie są Twoje plany na przyszłość?
Marcin: To pytanie z serii tych trudnych. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale aż tak? Myślę, że szybko się nie rozstaniemy, a nawet jeśli nadejdzie czas na zmiany, to Madzia trafi w ręce mojej narzeczonej, a moim kolejnym zakupem będzie… I tu niespodzianka, kolejna generacja „szóstki”.
Tymczasem marzy mi się utrzymywanie auta w takim stanie, w jakim jest na dzień dzisiejszy, bardzo mocno zbliżonym do ideału. Jest jeszcze kilka pomysłów do zrealizowania, tych większych i mniejszych. Wygląd zewnętrzny i właściwości jezdne może już tylko poprawić delikatnie obniżone zawieszenie z zastosowaniem sprężyn Eibach. Wewnątrz auta chciałbym poddać flokowaniu kilka elementów, począwszy od podsufitki po słupki przednie, boczne oraz tylne. Jednak największą i najbardziej wyczekiwaną inwestycją byłby zakup multimedialnego kombajnu z nawigacją, odtwarzaczem muzycznym, dvd, tunerem TV w miejsce fabrycznego schowka nad konsolą centralną. Tu z pomocą przydałby się dobry sponsor... Może po przeczytaniu tego wywiadu takowy się znajdzie.
MS: Jakie ciekawe zdarzenie związane z Mazdą przeżyłeś?
Marcin: I dotarliśmy do najtrudniejszego pytania. Pamiętam moment, w którym odbieraliśmy auto po transporcie do Polski. Pierwszy do niego pobiegłem, wsiadłem, chwyciłem za kierownicę i wszystko stało się zupełnie inne. To było jak nowy rozdział książki, ciekawej książki. I tak historia pisze się aż do dzisiaj…
Kilka słów o sobie
Witam wszystkich. Nazywam się Marcin i mam 26 lat. Urodziłem się i przez 15 lat mieszkałem w Giżycku, a obecnie mieszkam w Łomży, w rodzinnych stronach moich rodziców. Rok temu ukończyłem studia magisterskie na kierunku filologia angielska ze specjalnością nauczanie języka angielskiego, więc jak łatwo się domyślić, jestem nauczycielem. W zawodzie pracuję już trzeci rok. Moja praca daje mi wiele satysfakcji, a świetny kontakt z młodzieżą sprawia, iż z łatwością i przyjemnością przekazuję im swoją wiedzę. Oni chyba też są zadowoleni… Do momentu niezapowiedzianej kartkówki lub sprawdzianu.
Od dzieciństwa interesowałem się autami, kolekcjonowałem modele w skali 1:43 z kultowej serii BURAGO. Motoryzacja to moja pasja. Kiedyś marzyłem, by otworzyć swój własny salon samochodowy z ekskluzywnymi autami, miałem nawet upatrzone miejsce, w którym mógłbym go wybudować. I wiecie co? Uprzedzili mnie, postawili tam Stokrotkę. Choć przez 8 lat, od chwili, kiedy otrzymałem prawo jazdy, jeździłem wieloma autami, to jestem zagorzałym fanem japońskiej motoryzacji. Uwielbiam te skośnookie „taksówki” za prostotę i niezawodność. Gdy będę już obrzydliwie bogaty zabiorę przyszłą żonę i wybierzemy się na wycieczkę właśnie do Japonii. Marzenie? Zwiedzić fabrykę jakiegokolwiek japońskiego koncernu motoryzacyjnego. Pozdrawiam Mobili i życzę szerokości!