Hmm, w sumie ja też mógłbym gdzieś podjechać i bez urlopu, ale po prostu już znam życie  

.
Jak człowiek jest w rozjazdach przez jakiś czas, to trzeba w weekend posiedzieć czasem w chacie i coś zrobić, nadgonić jakieś zaległości, posprzątać.
Też w ogóle nie myślę o braniu gdziekolwiek poza PL rowerów. Ale np. marzy mi się przejażdżka z Chałup do Helu na przykład. Mogłoby być super.
Chyba już ze 3 lata zmieniam też rower, ostatnio więcej jeżdżę, myślę, że w ciągu ost. miesiąca przejechałem więcej niż w poprzednich latach przez rok. Nie mogę biegać, a potrzebę ruchu mam. No i wiek smutny się zaczyna, tak trochę mam poczucie, że trzeba trochę zacząć dbać o organizm, a nie tylko eksploatować  

. Ale wracając do roweru: po prostu nie wiem jaki typ sprawdziłby mi się najbardziej. Żeby lekko się jeździło, żeby nie wywracać się na byle piachu w lesie (teraz taki mam), żeby był wygodny i po prostu uniwersalny. Wykluczam jakieś zjazdy po górach czy czymś takim, nawet jeśli bym miał gdzieś jeździć, to "normalnie". Jak byłem nastolatkiem, to miałem górala Rometa, bardzo fajnie mi się jeździło i wygodnie, ale ciężko po asfalcie. Ukradli mi go 20 lat temu i od tamtej pory już na góralu nie jeździłem.
Dopisano 14 cze 2024  14:56:loockas napisał(a):Też słyszałem, że dużo lepiej wozić rowery za niż na aucie.
Sąsiad od tego bagażnika ma własnie też na dach i gadałem w ub. tygodniu o tym. Na dachu woził w Tiguanie (chyba to był Tiguan – taki paskudny czołg od VW w każdym razie) i strasznie był niezadowolony – spalanie bardzo w górę, hałas dramat i wrażenie, że to zaraz odfrunie jak wiało jeszcze dodatkowo. A za autem cisza, spalanie tylko trochę wyższe i dużo mniej trzeba się namęczyć z przymocowaniem tego do auta.