loockas napisał(a):Po kilku latach dotarło to do mojej żony, która postanowiła zakończyć pracę w tym padole...
Moja póki co ma poczucie misji i nadzieję, że lepiej zaopiekuje się dziećmi dzięki temu, że etat nauczyciela pozwala na odbębnienie dużej części roboty w domu i jednoczesną kontrolę co robią dzieci. Zobaczymy

loockas napisał(a):Co po prostu "rekompensuje" droższe życie w tym mieście.
Właśnie często się nad tym zastanawiam

. Niestety nie umiem robić nic innego niż to, co robię, więc ciężko mi o pracę zdalną lub życie w małej miejscowości z dala od dużej aglomeracji.
No i czy życie jest takie droższe... Są tego różne aspekty: w Biedrze płacę tyle samo co Ty, za telefon, internet, wodę, gaz, prąd itd. też właściwie stawki są zbliżone. Takie codzienne życie jest w zasadzie porównywalne jak wszędzie indziej.
Różnica jest w usługach – fryzjer w Krasnymstawie kosztuje 15 zł, ja muszę zapłacić min. 25 zł w swojej okolicy. To już jestem dyszkę w plecy

. Na transport na pewno przeznaczam więcej, bo to samo auto więcej pali i są większe odległości (ale gdy mieszkałem w bloku albo pracowałem w centrum, to z kolei miałem bardzo dobry transport publiczny za 100 zł miesięcznie), w knajpie wydaję zamiast 90 zł w Zamościu jakieś 110-120 za to samo.
Dużo droższe są remonty, które wykonuje się co parę lat, droższy jest mechanik. Za ubezpieczenia pewnie płacę ze 2-3.000 rocznie więcej niż gdybym mieszkał w tanim miejscu.
Ogólnie nie jest jakaś kolosalna różnica między zwykłym życiem w Warszawie, a gdzieś tam indziej. Z tych wyższych zarobków mogę kupić lepsze auto, droższe wakacje czy częściej wybrać się gdzieś na weekend.
Ale jedna rzecz odróżnia duże aglomeracje od wsi i miasteczek: ceny nieruchomości/wynajmu mieszkań. Na polskie warunki zarabiam godziwe pieniądze, ale nigdy nie będzie mnie stać na dom i komfort życia jaki masz np. Ty, Loockas (w sensie domu z ogrodem, przypuszczam, że masz normalniejsze powietrze, mniej hałasu) no i nie tracisz życia w czasie przemieszczania się tak jak ja. Musiałbym zarabiać jeszcze drugie tyle, ile mam obecnie

Temat jest skomplikowany ogólnie i oglądany z różnych kątów będzie wyglądał inaczej, do tego zależnie od etapu w życiu, sytuacji rodzinnej etc.

.
Niemniej jednak znam zarówno ludzi, przy których jestem biedakiem, ale są też tacy – i jest ich tu bardzo dużo – że mają budżetu 5.000-6.000 / 3 osoby i cieszą się, że mają 5.000 odłożone na "wypasione" wakacje (autentyczna historia dyrektorki szkoły).
Dopisano 08 lip 2019 11:44:Grzyby napisał(a):Twoja pamięć zawsze mnie zaskakuje
Tylko część rzeczy pamiętam. Czasem lubię kogoś zaskoczyć i na przykład złożyć życzenia urodzinowe albo np. testerka rzuci hasło, że "kurcze, najbliższy termin do fryzjera to 22 sierpnia i się tak umówiłam", a ja 22 sierpnia rano zapytam, czy będzie zmiana koloru włosów.
Ludzie czasem zbierają szczękę z podłogi

. Ale np. przywiozłem żonie jakieś druki do wypełnienia w piątek wieczorem (jest u teściów) i wczoraj już wsiadałem do auta bez wypełnienia ich... Dodatkowo przywiozłem coś dla dziecka w plecaku i jak już dojechałem do Sulejówka wczoraj w drodze powrotnej, to żona dzwoniła spytać, czy to zostawiłem. Nie, zabrałem ze sobą
