Neonixos666 napisał(a): tysiącem patentów pod maską.
O jak ja tego nie cierpię....
Pojawia sie jakaś – najczęściej drobna – usterka, z którą lokalny "Zenek" sobie nie radzi. I naprawia systemem drutowania. Kolejny właściciel, kolejny "Zenek" i kolejny drut. I jak w końcu trafia to do kogoś kto chce z tym zrobić porządek, to okazuje się że trzeba druciarstwo kilku poprzednich "speców" usunąć i np. wymienić jakiś mało istotny czujnik. O ile jesteśmy w stanie dotrzeć do oryginalnej usterki spod masy różnych glutów...
Graty Beny. W jakich pieniądzach takie auta chodzą, z pińcety starczyło?