Czateria... 2021
Czyli rozumiem, że to nie aku? Słabo.
U mnie zaczęło coś bić delikatnie, przy hamowaniu mocniej. Podobno mam krzywą felgę. Liczę, że to ona.
Ale dobra, koniec, nie ma co zaczynać tu tematów motoryzacyjnych, bo się zaraz okaże, że mamy gorsze felgi, aku i wszystko do "pomidor"
A wracając do Twojego kota, mam gorzej. Rybka mi zdechła. Mój ulubiony glonojad albinos
U mnie zaczęło coś bić delikatnie, przy hamowaniu mocniej. Podobno mam krzywą felgę. Liczę, że to ona.
Ale dobra, koniec, nie ma co zaczynać tu tematów motoryzacyjnych, bo się zaraz okaże, że mamy gorsze felgi, aku i wszystko do "pomidor"
A wracając do Twojego kota, mam gorzej. Rybka mi zdechła. Mój ulubiony glonojad albinos
Neonixos666 napisał(a):Znam to, z drogą na całą akcję poszło 6 godzin
To my wyrobiliśmy się w sumie z wizytą na pogotowiu w 5. Jak na niedzielę, to nieźle Młodsza córka postanowiła sprawdzić jak to jest dostać huśtawką w twarz. Paniki byśmy nie robili, ale dostała w oko i nie wyglądało to ciekawie. Skończyło się na strachu i pamiątkowym zdjęciu RTG Swoją drogą myślę, że łatwiej jest zrobić RTG tygrysowi niż dwulatce
Dominator napisał(a):Wiem że to nadużycie. Ale przy takiej sytuacji lepiej zadzwonić po karetkę, mówisz że zasłabła czy coś. Wtedy masz pewność że idziesz w pierwszej kolejności.
Nic to nie da. Poza tym, że byłbym szybciej (albo i nie) w szpitalu. Na miejscu (Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach) na SOR jest prowadzona selekcja dzieciaków pod kątem stanu zdrowia i potrzeby pomocy. Ratownik zaraz po przyjeździe zbadał małą czy nie ma gorączki, sprawdził ciśnienie, obejrzał to oko itd i powiedział, że możemy sobie poczekać w kolejce, bo nie jest wymagana pilna pomoc Przyjazdy z karetki były traktowane tak samo. Z tym wyjątkiem, że rejestracja przebiegała nieco szybciej. Generalnie mają to fajnie rozwiązane, bo przy tej ilości ludzi co tam była i tak szybko załatwiliśmy temat.
No ja raz ze starszym miałem przyjemność trafić na SOR. W przedszkolu rzuciła się na niego szafa.
Tak złośliwie, że pękła mu skóra na czole – idealnie na środku.
Równo ze mną podjechała karetka, a mnie zrobiło się słabo....
Młodemu się podobała podróż karetką ale więcej nie chce
W sumie czekaliśmy może 5 minut na lekarza (izba przyjęć full pełna), prześwietlenie, tomograf (podejrzenie wstrząsu mózgu) i szycie.
Po godzinie jechaliśmy taksówka do chaty
Tak złośliwie, że pękła mu skóra na czole – idealnie na środku.
Równo ze mną podjechała karetka, a mnie zrobiło się słabo....
Młodemu się podobała podróż karetką ale więcej nie chce
W sumie czekaliśmy może 5 minut na lekarza (izba przyjęć full pełna), prześwietlenie, tomograf (podejrzenie wstrząsu mózgu) i szycie.
Po godzinie jechaliśmy taksówka do chaty
nemi napisał(a):Ale ćwiczyłem to już na psie niestety. Ciekawe jaki typ tego syfu – guz 1x3 cm w miejscu, gdzie się kota raczej nie głaszcze, więc trudno powiedzieć jak długo to ma.
Serio?
Przerąbane z tymi zwierzętami.
If you’re in control, you’re not going fast enough.
Mój młody kiedyś (miał kilkanaście miesiecy) zasłabł z powodu goraczkowego. Zabrała go karetka, na miejscu od razu na sor czy jak to zwał, pół godziny i sprawa załatwiona. Do tej pory mi to w głowie siedzi i "obsrany" byłem że uj.
jacobs napisał(a):nemi napisał(a):Ale ćwiczyłem to już na psie niestety. Ciekawe jaki typ tego syfu – guz 1x3 cm w miejscu, gdzie się kota raczej nie głaszcze, więc trudno powiedzieć jak długo to ma.
Serio?
Przerąbane z tymi zwierzętami.
Moja bokserka miała 4 operacje na kolana i stawy, dwie w Szczecinie i dwie w Poznaniu. W kolanach ma wszczepione tytanowe implanty to jest dopiero przerąbane
Ja w swoim życiu przeżyłem kilka stworzeń. I nie chcę.
Nawet chomika. W ostateczności rybki.
I nie z powodu że nie lubię...
Nawet chomika. W ostateczności rybki.
I nie z powodu że nie lubię...
radzi89 napisał(a):Moja bokserka miała 4 operacje na kolana i stawy, dwie w Szczecinie i dwie w Poznaniu. W kolanach ma wszczepione tytanowe implanty to jest dopiero przerąbane
Ja bardzo lubię swojego kota, ale chyba jakby był jakoś poważnie chory to bym go uśpił. Po co męczyć zwierzę jakimiś operacjami.
If you’re in control, you’re not going fast enough.
Grzyby napisał(a):A co z ludźmi? Nie szkoda męczyć?
Różnica jest zasadnicza – jak cierpisz, to rozumiesz co się dzieje, jaki będzie efekt potencjalnie, czy z tego wyjdziesz, czy nie – przynajmniej znasz rokowania. A zwierzak po prostu cierpi tu i teraz. I nie wiadomo jak długo i jak bardzo, bo się raczej nie odezwie.
O, nemi ładnie ubrał w słowa to co myślę a czego nie potrafię przekazać.
Dla takiego kota, poczucie czasu nie istnieje. On tylko myśli w kategoriach minut. Dla niego właśnie takie cierpienie będzie stanem permanentnym, bo nie będzie w stanie określić czy wyzdrowieje. Poza tym taki kot nie będzie rozumiał że skrócono jego życie, myślę że nie robi mu to różnicy.
Oczywiście nie mówię o każdym przypadku, tylko o poważnych chorobach
Mój kot ma prawdopodobnie astmę albo wadę serca (jeszcze nie zdiagnozowaliśmy). Może z tym raczej żyć bez jakichś dużych komplikacji, więc niech sobie żyje
Dla takiego kota, poczucie czasu nie istnieje. On tylko myśli w kategoriach minut. Dla niego właśnie takie cierpienie będzie stanem permanentnym, bo nie będzie w stanie określić czy wyzdrowieje. Poza tym taki kot nie będzie rozumiał że skrócono jego życie, myślę że nie robi mu to różnicy.
Oczywiście nie mówię o każdym przypadku, tylko o poważnych chorobach
Mój kot ma prawdopodobnie astmę albo wadę serca (jeszcze nie zdiagnozowaliśmy). Może z tym raczej żyć bez jakichś dużych komplikacji, więc niech sobie żyje
If you’re in control, you’re not going fast enough.
Kto przegląda forum
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 48 gości