nemi napisał(a):Znamy takich ludzi – życie polega na wożeniu do szkoły, ze szkoły, na tańce, do jakichkolwiek znajomych, do sklepu... Nie chce mi się i imho to zbyt upierdliwe.
Kwestia przyzwyczajenia i zmiany nawyków. Dla mnie po przeprowadzce najgorsze było to, że jak mi się zachciało napić łiskacza w piątek wieczorem, to nie mam go gdzie kupić. Na osiedlu do sklepu wychodziłem w klapkach. Teraz w barku trzymam 3 butelki i jest ok

W ogóle jak jadę do sklepu na zakupy, to większość produktów kupuję x2. Browary kiedyś po 3-4 w lodówce, teraz krata w piwnicy się chłodzi. I tak można się do tego mieszkania poza "centrum" przyzwyczaić

Szkoła/przedszkole mniejszy problem, bo żona pracuje w tym samym przedszkolu gdzie idzie córka. Poza tym to tylko 3km.
ravo napisał(a):wywalenie dzieci z domu by same sobie biegały w większej klatce niż pokój
To jest bajka i jak patrzę na moje dzieci, to im teraz zazdroszczę. Własny plac zabaw, dużo miejsca. Obok jest wolna działka szwagra gdzie można póki co zrobić prawie pełnowymiarowe boisko. Jedyna różnica własny dom vs osiedle to ilość dzieci do zabawy, ale w ostatnich latach i tak jest na tych osiedlach bieda w porównaniu z moim pokoleniem.