jacobs napisał(a):Jak moi teściowie się dowiedzieli że używam excela do planowania kosztów wesela i jeszcze trzymam to wszystko w chmurze to teraz mnie uważają za jakiegoś mega rozgarniętego człowieka
Wystarczyłoby by samo "w chmurze" – to daje 1000 punktów do respektu

loockas napisał(a):Bo to są zupełnie dwa różne światy. Ilu znasz ludzi, którzy mają tylko motocykl po to, żeby dojeżdżać do pracy i na zakupy i przy tym nie posiadają samochodu? W ogóle znasz kogoś, kto jeździ motocyklem "bo musi" tak jak to zwykle jest w przypadku samochodów?
Dałem ten przykład bo Ci ludzie również posiadają samochody i podchodzą do nich tak samo pragmatycznie, a nawet jeszcze bardziej bo samochody dla niektórych z nich pełnią funkcję tramwaju który skręca

W przypadku motocykli takie pierniczenie miałby większy sens, bo to są pojazdy specjalnej troski, przedmioty uwielbienia itd, a jednak patrzą na nie przez pryzmat funkcji a nie użalania się i wspominków, że drzewiej to było...
nemi napisał(a):Gib ma rację pełną z tym, że producenci stosują uciążliwe rozwiązania specjalnie – rozrząd w bmw, pompa hamulcowa w jakichś tam mercedesach itd.
Całe ględzenie to tym jak to motoryzacja (bądź wstaw tu cokolwiek innego) upada to jakieś dziwne zjawisko – dzieje się to cały czas od przynajmniej 100 lat. Korporacji i cięcia kosztów nie wymyślono w roku 2000, samochody w latach 30, 40, 50, 60, 70, 80, 90 też się sypały i miały patenty utrudniające naprawę. To, że dzisiaj te utrudnienia są rozpracowane i nie stanowią problemu nie oznacza, że kiedyś nie były mocno uciążliwe. Patenty ze współczesnych aut też za 10-15 lat będą roztrzaskane. Dzisiaj wszyscy zachywycają się pierwszymi TDI a nikt już nie pamięta ile krzyku i lamentu było jak trzeba było wymienić/zregenerować pompowtryskiwacz. Wtedy się mówiło, że komora wirowa to była dobra, a pompowtrysk to wymysł szatana których chce nas obrać z naszych dudków

Dzisiaj metody regeneracji pompowtrysków są tanie i szybkie, a używanych i działających pompowtryskiwaczy z rozbitków na rynku jest zatrzęsienie. Nie były tylko motoznafcuf, forów internetowych i innych onetów na których ludzie przekazywali sobie plotki bądź dzielili się informacjami. W magazynach motoryzacyjnych nikt nie szczekał bo od korpo szła kasa na reklamę. Jeśli naprawdę co 10 – 15 lat jakość i niezawodność spadają to znaczy, że niebawem nie będziemy w stanie używać sprzętu dłużej niż przez 15 minut nim wybuchnie. Obserwując rzeczywistość i patrząc na wskaźniki MTBF da się zauważyć coś dokładnie odwrotnego, ale to tylko statystyka i liczby – co innego życie – tak naprawdę to jest zawsze gorzej

Problem w dużej mierze wynika też z tego, że wszystko jest coraz bardziej wyspecjalizowane i wymaga coraz większej wiedzy od naprawiaczy, którzy jej nie mając drutują zamiast poprzez zrozumienie naprawić usterkę kompetentnie.
Gib napisał(a):Może jeszcze mi powiesz że moja stara pralka whirlpoola kupiona na początku lat 90tych była mniej ekologiczna i droższa w utrzymaniu niż taka którą kupię dziś. Starą wymieniliśmy jakieś 2-3 lata temu. Ciekawe czy nowa tyle popierze.
Porównaj ilość zużywanej wody, prądu, proszku, ilość wsadu pranego na raz, masę urządzenia i będziesz miał odpowiedź. To, że coś służyło długo nie oznacza, że było bardziej eko. Kiedyś wiedza o wielu rzeczach była nieznana i mniej zwracano uwagę na niektóra aspekty przez co podczas procesu produkcyjnego syfiono więcej.
Ile posłuży nowa pralka tego też nie wiemy. Ja mam sprzęt AGD z tej "złej epoki" który działa już ponad 12 lat niezawodnie. Jedynie pralka sprawiła problem w 11 roku użytkowania, bo zaczęła gdzieś cieknąć. Myślałem nad naprawą ale spec powiedział, że przyjazd 100zł + oględziny 100zł czyli 200,00zł nawet jeśli orzeknie, że mu się nie chce naprawiać, z góry szacował że naprawa wyniesie kolejne 200zł – doszedłem do wniosku, że wolę nową. Nie naprawiałem nie dlatego, że cena części czy patenty producenta to uniemożliwiały, tylko dlatego, że koszty ruszenia pupy przez serwisanta i niski koszt zakupu nówki pozbawiał tą operację sensu. Koszt zakupu lepszej i oszczędniejszej to połowa ceny tej poprzedniej a do tego poprzednia podlegała w 98% recyklingowi więc syfu nie zostawiła.
Moi byli sąsiedzi są zachywceni tym, że cały czas używają lodówki Mińsk i uważają, że są bardzo eko bo nie zmieniają sprzętu. Ich lodówka rocznie wpiernicza tyle prądu co wspóczesna nie zje przez 4 lata. Serwisują ją co roku, bo gdzieś spiernicza freon a znajomy serwisant ma jeszcze zapas... Powiesz mi może, że używanie niezarąbywalnego sprzętu w takim jest eko?