To brzmi trochę jak cytaty z ksiązki, ale jeśli tak jest to chcę ja przeczytać
Idzie Stirlitz przez las i widzi swiecą parę oczu za krzakiem. "Sowa"
pomyslal Stirlitz. "Sam jestes sowa" pomyslal Borman.
Stirlitz poszedl do lasu, ale ani borowików, ani podgrzybków, ani nawet opieniek nie bylo.
– Pewnie nie sezon – pomyslal Stirlitz siadajac na zaspie.
Stirlitz z Plejshnerem szli ulica i omawiali plan przyszlej operacji.
Nagle padl strzal i Plejshner z jekiem osunal sie na ziemie. Stirlitz obejrzal sie w jedna strone – nikogo, potem w druga – tez nikogo.
– Pewnie mi sie wydawalo – pomyslal.
Szybkosciomierz samochodu Bormanna pokazywal 120 km/h.
Obok szedl Stirlitz udajac ze nigdzie sie nie spieszy.
Stirlitz wszedl do kawiarni Elefant.
– To Stirlitz. Zaraz bedzie zadyma – powiedzial jeden z siedzacych przy stole. Stirlitz wypil kawe i wyszedl.
– Nie – odpowiedzial drugi. – To nie on.
– Jak to nie!? To Stirlitz!!! – krzyknal trzeci. Zaczela sie zadyma.
Stirlitz na popijawie u Mullera mocno przeholowal. Nastepnego dnia, zeby rozwiac watpliwosci, wchodzi do gabinetu Mullera i pyta:
– Sluchajcie, czy domysliliscie sie po wczorajszym, ze jestem sowieckim agentem?
– Nie – przyznal Muller.
Stirlitz odetchnal z ulga.
Stirlitz sie zamyslil. Spodobalo mu sie to, wiec zamyslil sie jeszcze raz.
Stirlitz szedl ulicami Berlina, cos jednak zdradzalo w nim szpiega:
moze czapka-uszanka, moze walonki, a moze ciagnacy sie za nim spadochron?
Muller, wygladajac przez okno, ujrzal podazajacego gdzies Strilitza.
"Dokad on idzie?" – pomyslal Muller.
"Nie twój zasrany interes" – pomyslal Stirlitz.
Stirlitz, co jest lepsze: radio czy gazeta? -zapytal podejrzliwie Mueller.
– Gazeta, w radio nie zawiniesz sledzia – odparl spokojnie Stirlitz
Gestapo obstawilo wszystkie wyjscia, ale Stirlitz ich przechytrzyl. Uciekl przez wejscie.
Stirlitz szedl przez Reichstag pijany w trzy pupy i w rozchelstanym mundurze. Dzis, 23 lutego, w dniu Armii Radzieckiej, chcial wygladac jak prawdziwy radziecki oficer.
W dniu Swieta Majowego Stirlitz zalozyl czapke czerwonoarmisty, chwycil czerwony sztandar i przemaszerowal sie po korytarzach Biura Bezpieczenstwa Rzeszy spiewajac miedzynarodówke i inne rewolucyjne piesni. Jeszcze nigdy nie byl tak blisko wpadki.
"Gratulujemy urodzenia syna" – przeczytal Stirlitz zaszyfrowana depesze. Rozczulil sie. Przeciez juz dwanascie lat mija, jak opuscil ojczyzne...
– Stirlitz, ile jest dwa razy dwa? – zapytal Müller. Stirlitz wiedzial, wiedzial równiez ze Müller tez wie, ale nie wiedzial, czy Centrala wiedziala, wiec musial milczec.
Stirlitz kopnieciem otworzyl drzwi i na palcach, cichutko zblizyl sie do czytajacego gazete Müllera.
Wróciwszy do swego gabinetu Muller zauwazyl, jak Stirlitz w podejrzany sposób kreci sie w poblizu sejfu.
– Co tu robicie Stirlitz? – srogo zapytal.
– Czekam na tramwaj – odpowiedzial Stirlitz.
– W porzadku! – rzucil Muller wychodzac.
Na korytarzu pomyslal:
– Jakiz u diabla moze byc tramwaj w moim gabinecie... Zawrócil. Ostroznie zajrzal do gabinetu. Ale Stirlitza nie bylo.
– Widocznie juz odjechal – pomyslal Muller.
Stirlitz wolnym krokiem zblizyl sie do lokalu kontaktowego. Zapukal umówione 127 razy. Nikt nie otworzyl.
Po namysle wyszedl na ulice i spojrzal w okno. Tak, nie mylil sie. Na parapecie staly 63 zelazka – znak wpadki.
Stirlitz spacerowal po dachu Kancelarii Rzeszy. Nagle poslizgnal sie, upadl i tylko cudem zahaczyl o wystajacy gzyms, unikajac upadku z duzej wysokosci.
Nastepnego dnia cud posinial i obrzekl.
Dom Stirlitza okrazyli gestapowcy.
– Otwieraj! – krzyknal Muller
– Stirlitza nie ma w domu! – powiedzial Stirlitz. Odjechali.
W ten oto sprytny sposób Stirlitz juz piaty raz przechytrzyl gestapo.
Stirlitz ukradkiem karmil niemieckie dzieci.
Od ukradka dzieci puchly i umieraly.
Stirlitz zobaczyl jak banda wyrostków pompuje kota benzyna. Kot wyrwal sie, przebiegl kilka metrów i upadl.
– Widocznie benzyna sie skonczyla – pomyslal Stirlitz.
Stirlitz z trudem otworzyl oczy i pomyslal: Jezeli jestem u nich to sie nazywam Standartenfurer Stirlitz, a jezeli u nas to pulkownik Isajew...
Rozmyslania przerwal mu pochodzacy jakby z niebytu glos:
– Ale sie wczoraj napiliscie towarzyszu Tichonow.
-----------------------------------------
Jakie są rodzaje kobiet?
1. Rusałki – ten mnie rusał, tamten rusał.
2. Damy – temu damy, tamtemu damy.
3. Kotki – ten mnie miał, tamten miał.
4. Pobożne – najchętniej leżą krzyżem.
5. Dziecinne – co do rączki, to do buzi.
6. Chemiczne – rozkładają się w temperaturze pokojowej.
7. Partyjne – przyjmują wszystkich członków.
8. Domatorki – byle komu, aby w domu.
-----------------------------------------
łękitna linie TP. SA, działa na tej samej zasadzie, co sklep opisany w
dowcipie poniżej.
Szedł facet ulica i zobaczył nowy sklep. Myśli sobie – zajrzę.
Wita go miły, uśmiechnięty sprzedawca:
– Dzień. dobry, w czym możemy panu pomóc, co chciałby pan kupić?
Facet się zastanowił i mówi :
– Rękawiczki.
– To prośże podejść do tamtego działu.
Facet idzie do wskazanego działu i mówi:
– Potrzebuje rękawiczki.
– Zimowe czy letnie?
– Zimowe.
– To prośże przejść do następnego działu.
Facet poszedł:
– Dzień. dobry, potrzebuje zimowe rękawiczki.
– Skórzane czy nie?
– Skórzane.
– To prośże przejść do następnego działu.
Facet podenerwowany podchodzi do wskazanego stoiska :
– Chce kupić zimowe skórzane rękawiczki.
– Z klamerka czy bez?
– Z klamerka.
– Proszę podejść do następnego stoiska.
Facet już wkurzony, ale idzie nic nie mówiąc :
– Potrzebuje rękawiczki, zimowe, skórzane, z klamerka.
– Klamerka na zatrzask czy rzepy?
– Na rzepy.
– Zapraszam do działu naprzeciwko.
Facet nie wytrzymuje i wrzeszczy:
– Prośże przestać się nade mną znęcać, dajcie mi rękawiczki i pójdę
sobie!
– Proszę pana, proszę nabrać cierpliwości, chcemy panu sprzedać dokładnie
takie rękawiczki, jakich pan potrzebuje.
Facet idzie dalej:
– Proszę o rękawiczki zimowe, skórzane, z klamerka na rzepy.
– A jaki kolor?
Aż tu nagle otwierają się drzwi do sklepu, wchodzi facet z sedesem świeżo
wyrwanym z podłogi, od którego odstają kawałki glazury, niesie go na
wyciągniętych rękach, podchodzi do lady i krzyczy:
– Taki mam [tiiit] sedes, a taka glazurę!!! pupę już wam wczoraj pokazałem,
wiec sprzedajcie mi już wreszcie jakiś papier toaletowy!