przez hak64 » 24 mar 2019, 16:49
Sądzę, że czas podsumować ten temat, bo być może dla kogoś będzie to pomocne.
Moim zdaniem kolega Dark_Mat dołożył wszelkich starań, by nie uzyskać godziwego odszkodowania (adekwatnego do poniesionej szkody), ale od początku.
Temat o szkodzie pojawił się 8 stycznia, zatem samo zdarzenie nastąpiło wcześniej. W temacie od razu znalazła się informacja, że autor ustalił, że rzeczywisty koszt samych części niezbędnych do naprawy wyniesie 3,5-4 tys zł. Tego samego dnia, na podstawie tylko dwóch fotek obrazujących uszkodzenia pojazdu, wstępnie oszacowałem szkodę na ponad 5 tys zł, Jednocześnie wskazałem na konieczność zdemontowania zderzaka, do oględzin, bo pod jego skorupą będą inne uszkodzenia (zatem wartość szkody jeszcze wzrośnie).
W poście z 9 stycznia napisałem: " Najlepiej na wizytę rzeczoznawcy umówić się w jakimś warsztacie, albo na stacji diagnostycznej. Ma to jeszcze i tę zaletę, że rzeczoznawca w obecności fachowca, nie pozwoli sobie na zbytnią nonszalancję w stosunku do poszkodowanego, a do oceny uszkodzeń i szacowania kosztu naprawy podejdzie nieco bardziej rzeczowo."
Następnego dnia autor informuje, że ma już wycenę zrobioną na podstawie nadesłanych przez siebie fotek uszkodzeń... Koszt naprawy wyceniony na 2350 zł, przy czym wycena nie obejmuje kosztu robocizny.
Dopiero 13 stycznia i to po mojej sugestii, autor przedstawia otrzymaną wycenę, niestety niekompletną...
Od razu wskazuję na podstawowy błąd, jakim jest brak wskazania technologicznego okresu naprawy, potwierdza się też nieuwzględnienie kosztu robocizny.
Tego samego dnia autor przedstawia już cały kosztorys. Po jego analizie sugeruję sporządzenie odwołania, bo w kosztorysie zauważam:
– brak informacji o zakresie prac naprawczych (każda czynność powinna zostać określona i podana ilość rbg przewidywana na daną czynność),
– nie określono przyjętej stawki rbg,
– nie uwzględniono uszkodzeń błotnika i zakres prac ograniczono wyłącznie do odnowy lakieru,
– bezpodstawnie zastosowano tanie zamienniki, choć reflektor m-ki TYC nie daje gwarancji dobrego spasowania, jak również występuje znaczne ryzyko (nawet pewność) wystąpienia różnic w natężeniu emitowanego światła (w porównaniu z reflektorem oryginalnym),
– zderzak przedni nie jest na rynku dostępny w cenie podanej przez likwidatora szkody.
Dopiero 13 stycznia autor pyta, czy może wziąć samochód zastępczy, po czym (z wyjątkiem informacji, że autor sporządził odwołanie/ 17 styczeń/) temat umarł...
5 lutego pojawia się informacja, że likwidator szkody przysłał poprawiony kosztorys, ale autor z sobie tylko znanych względów ponownie nie wstawił całości, a tylko wybrane strony. Następnego dnia przedstawiam swoje zastrzeżenia do wyceny ubezpieczyciela. Autor ponownie pyta o możliwość korzystania z samochodu zastępczego, na co odpowiadam, że owszem, na obecnym etapie przysługuje na technologiczny okres naprawy. W kolejnym poście napisałem: "Dark_Mat, Ty masz w zasadzie sprawę wygraną ad hoc, bo sam fakt, że ubezpieczyciel przysłał Ci kosztorys bez uwzględnienia kosztu robocizny (dalej nie mogę w to uwierzyć, że tak się podłożyli), daje Ci przewagę. To ewidentny dowód na nierzetelną wycenę szkody, lub wręcz celowe zaniżenie należnego odszkodowania. Moim zdaniem, gdybyś pokusił się o rzetelny kosztorys naprawy (niezależny rzeczoznawca, lub wycena z ASO/ale sporządzona przez człowieka z licencją, bo tylko taka może stanowić dowód w sądzie/), to ubezpieczyciel wypłaci od ręki, chcąc uniknąć kosztów sądowych." Wskazałem przy okazji orzeczenia sądów, na które warto się powołać.
8 lutego pojawia się informacja, że w rozmowie telefonicznej opiekun szkody wskazał, że likwidacja szkody nie może być zakończona, bo poszkodowany nie wskazał nr konta. Jednocześnie podkreślił, że samochód zastępczy przysługuje obecnie jedynie na czas rzeczywistej naprawy (zgodnie z prawdą).
Dalej następują już tylko niewiele wnoszące do tematu przepychanki argumentów i post autora z 22 marca, w którym przedstawia odpowiedź ubezpieczyciela.
No cóż, mając na względzie całość tego tematu, wypada mi tylko prosić użytkowników forum, by swoje wątpliwości, pytania i zamiary przedstawiali, zanim podejmą własne kroki, bo pewnych rzeczy nie da się później odkręcić. Kolega Dark_Mat na tyle skomplikował sobie sprawę, że obecnie trudno mu będzie – nawet z pomocą prawnika – wyegzekwować roszczenie odpowiadające rzeczywistemu rozmiarowi szkody. Pozwolił sobie wytrącić z ręki najważniejsze argumenty.
Wyrażając zgodę na wycenę metodą uproszczoną (na podstawie nadesłanych przez siebie fotek) i nie zdejmując zderzaka, pozbawił się możliwości wskazania wszystkich uszkodzeń pojazdu. Tym samym kosztorys naprawy uwzględnia jedynie widoczne z zewnątrz elementy.
Brak wskazania nr konta spowodował, że ubezpieczyciel nie miał gdzie przelać kwoty odszkodowania, tym samym przedłużył się proces likwidacji szkody, a ubezpieczyciel dostał argument usprawiedliwiający niedotrzymanie ustawowych terminów.
Brak żądania samochodu zastępczego od dnia zdarzenia ograniczyło tę możliwość, skracając czas korzystania z niego wyłącznie w okresie rzeczywistej naprawy.
Kolejna trudnością będzie domaganie się uwzględnienia oryginalnych części zamiennych, bo przewlekłość procedury odwoławczej dała ubezpieczycielowi argument, że skoro poszkodowanemu nie przeszkadzało jeżdżenie samochodem z reflektorem świecącym w niebo i wiszącym na drutach zderzakiem, to na jakiej podstawie żąda teraz części oryginalnych?
Nie do udowodnienia będzie obecnie wykazanie, że uszkodzenia elementów ukrytych pod zderzakiem, powstały w wyniku przedmiotowego zdarzenia. Ubezpieczyciel będzie twierdził, że mogły powstać później w wyniku kolejnej stłuczki.
Musiałem to z siebie wyrzygać, bo pomimo chęci do pomocy dawno nie przyszło mi uczestniczyć w tak "skopanym" postępowaniu szkodowym.
Miłego dnia.