Wracając do kwestii turbo vs wolnossak (benzyna):
* zgadzam się, że przy niskim/średnim zakresie obrotów turbo ma przewagę (zresztą po to jest) i że to daje lekką i przyjemną jazdę w trasie bez przesadnego mieszania biegami
* przy wolnossącym silniku trzeba się pogodzić z wachlowaniem biegami, żeby mieć dobre odejście
* turbo obiecuje więcej niż daje

Mam na myśli takie zjawisko, że w tym niskim/średnim zakresie (po włączeniu się sprężarki) odejście jest super i człowiek myśli "wow, to co będzie wyżej!". Niestety, wyżej nic nie będzie, bo charakterystyka uturbionego silnika jest taka, że daje z siebie wszystko do pewnego momentu (z reguły do ok. 4 tys. rpm), a potem moment zauważalnie spada
* za to wolnossak daje coraz więcej prawie do odcinki (chyba, że jest nieodblokowanym SkyActive-G

). Trzeba go nakręcić na obroty, ale potem odchodzi coraz bardziej i bardziej i bardziej...
Uwzględniwszy powyższe fakty (pomieszane lekko z moimi subiektywnymi odczuciami

) widać, że wszystko sprowadza się do tego, co komu bardziej pasuje. Jeśli ktoś lubi jechać lekko i przyjemnie i wyprzedzać bez spiny, to pewnie wybierze turbo i będzie się cieszył, że nie musi wachlować wajchą. Jeśli ktoś lubi tę liniową charakterystykę coraz mocniejszego odejścia, to wybierze wolnossaka i będzie się cieszył, że wachluje

. Przy czym słowo "wybierze" jest w obecnych czasach co najwyżej umowne, bo z sensownych wolnossaków w Europie została Mazda i tyle...
Oczywiście dochodzą jeszcze kwestie skomplikowania i niezawodności, ale mam wrażenie, że w tym momencie dziejowym są to kompletnie nieistotne zagadnienia
