Tadziol, Norreca, WisniaUS – cieszy mnie, że nie wszyscy na tym forum są jednoznacznego zdania, że kierowcy mają pierwszeństwo i kropka;) Jestem kierowcą, jestem pieszym, jestem rowerzystą i widzę sprawę z tych trzech perspektyw na codzień.
Tadziol- apropo wyprzedzania na przejściach- miałem na myśli co innego, z pozoru nieco "mniejsze" acz równie niebezpieczne wykroczenie. Wyprzedzanie auta, które "jedzie powoli", "wlecze się" a w rzeczywistości ono się zatrzymuje by puścić pieszego (na drodze o >=2 pasach w jednym kierunku). Tymczasem 'rajdowiec' od siedmiu boleści tego puszczanego pieszego/rowerzystę rozjeżdża na miazgę. Wiele nie trzeba. Wystarczy nerwowość i pośpiech. To trzeba tępić, bo widzę na prawdę dużo takich zachowań, na szczęście w większości potencjalnym ofiarom udaje się uskoczyć i ujść z życiem. Raz widziałem jak się nie udało...
Co do roweru na chodniku- to nieprawda, że nie można jechać, zależy od warunków pogodowych + warunków na drodze (lub jeśli jedziecie z dzieckiem). Ja kiedyś trafiłem we Wrocławiu na Wyszyńskiego na kierowcę autobusu 914, łysego, z kabiną obwieszoną szalikami WKS, który chciał mnie nauczyć, że rowerem nie jeździ się po ulicy. Wyprzedził mnie autobusem po czym zaczął spychać na wysoki krawężnik zostawiając 30cm i powodując, że zatrzymałem się na chodniku, cudem nie wywalając. Dogoniłem go żeby z idiotą porozmawiać – skończyło się na tym samym – zepchnął mnie z drogi po raz drugi. To jest odcinek, na którym nie ma drogi rowerowej, a chodnik jest niebezpiecznie wąski z wyjściami z klatek bezpośrednio na chodnik (łatwo o potrącenie kogoś rowerem) i tam zawsze jeżdżę ulicą, ale muszę przyznać jest niebezpiecznie. Moja Mama, która swoje lata ma, jeździ tam chodnikiem wolno lub całkiem schodzi z roweru i prowadzi 300m, a najczęściej w ogóle z daleka omija to miejsce nadrabiając 15min inną drogą. Miejcie proszę więcej pokory i wdzięczności dla rowerzystów, sporo z nich, tak jak ja, wybiera ten środek transportu w mieście
ze względu na czystsze powietrze oraz potrzebę odkorkowania miasta. Nawet nie wiecie jak mi się czasem nie chce wsiadać na rower i pojechać wygodnie moim nowym autkiem. Staram się auto używać w trasy, gdy mam coś dużego przewieźć, w dnie wyjątkowo złej pogody lub wyjątkowego lenistwa;) Na co dzień poza tymi dniami robię średnio 20km po mieście, tak od ~15 lat i spotykam się z setkami nieprzychylnych zachowań. Fakt, że z
wolną prędkością i w sposób bardzo kontrolowany, obserwując zachowanie kierowcy przejadę rowerem na pasach w miejscu gdzie miasto nie miało pieniędzy na czerwoną farbę, na prawdę nikogo nie zbawi- samochód szybciej przejedzie, rowerzysta szybciej przejedzie. W tej akcji chodzi o wyeliminowanie zachowań ryzykownych, czyli za szybka, chamska jazda czy niebezpieczne przekraczanie skrzyżowań/przejść dla pieszych zarówno przez rowery, pieszych jak i auta. Przywołująć powyższy przykład, dla mnie mówienie o całkowitym zakazie przejeżdżania rowerów przez przejścia jak egzekwowanie równo 50km/h wszędzie gdzie obowiązuje. W moim mniemaniu tak samo dopuszczam niewielkie przekroczenie dozwolonej prędkości autem (np 60km/h) jak i przejazd przez przejście rowerem, ale obie czynności w sposób rozsądny i kontrolowany- ze względem na otaczające nas warunki. Wiadomo- jesteśmy ludźmi i przepisy łamiemy, chodzi o to, by nie łamać ich w sposób ryzykowny, szczególnie jeśli ryzykujemy czyjeś a nie swoje zdrowie! Wyeliminowanie ryzyka oraz wzajemny szacunek. Zmianę zawsze powinno zaczynać się od siebie. Ja obiecuję uważać i jeździć ostrożniej + wolniej + cierpliwiej.
Do zacietrzewionych – więcej pokory, przemyślcie temat na zimno + zwolnijcie, na zawsze, nie na chwilę. Więcej współpracy. Proszę.